Pomidory – większość z nas lubi je pod różnymi postaciami – surowe na kanapce czy w sałatce, jako składnik zup i sosów, wyciśnięte na sok lub mus…
Jak się je uprawia? Ile pracy należy włożyć, aby mógł wyrosnąć dorodny owoc? Mówią o tym państwo Zofia i Janusz Dudkowie, którzy zajmują się uprawą pomidorów już od ponad ćwierć wieku. Obecnie prowadzą oni w Zagórzanach nowoczesne gospodarstwo, a ich owoce znane są nie tylko na całą okolicę, ale nawet poza granicami Polski.
Lubicie Państwo zupę pomidorową, czy nie możecie już na nią patrzeć?
Zofia Dudek – Bardzo lubimy i zupę i inne specjały. Pomidory są nie tylko smaczne, ale i bardzo zdrowe. Mają dużo potasu, wiele likopenu, który zmniejsza ryzyko zawału serca i rozwoju nowotworów, obniżają poziom cukru we krwi oraz oczyszczają organizm. Zagórzańskie pomidory oczywiście posiadają te wszystkie właściwości.
Jakie były początki Waszego gospodarstwa?
Janusz Dudek – Pierwsze gospodarstwo mieliśmy w Gdowie, przy ul. Myślenickiej. Jego początki sięgają 1978 roku. Był tam najpierw sad. Jednak podczas srogiej zimy drzewka owocowe zniszczył mróz. Wtedy usiedliśmy razem i zaczęliśmy się zastanawiać „jak przechytrzyć zimę”. Stwierdziliśmy, że musimy mieć coś pod okryciem, żeby móc ochronić uprawy przez zimnem. I zaczęły powstawać tunele, w których sadziliśmy pomidory. Mieliśmy ich 9.
Z.D. – Jeżeli chodzi o obecne gospodarstwo, to grunt w Zagórzanach był zakupiony dawno temu, jednak nic się tu nie działo. Nawet nie mieliśmy zamiaru, by w tym miejscu uprawiać pomidory. Z racji tego, że mój mąż jest z wykształcenia ogrodnikiem i sadownikiem chciał, aby tu powstał sad. Jednak pomysł nie doczekał się realizacji. Dzisiaj żartujemy, że widocznie pole czekało na lepsze czasy. Na inwestycję w Zagórzanach zdecydowaliśmy się w momencie, kiedy część terenu gdowskiego gospodarstwa została wykupiona pod obecną obwodnicę. Wówczas zaryzykowaliśmy i postanowiliśmy, że skoro tutaj mamy dużą, niezagospodarowaną działkę, to będzie to dobre miejsce pod uprawę pomidorów. I tak powstał nowoczesny obiekt, który działa już ponad 6 lat. Zajmuje on powierzchnie około 0,5 ha, a rośnie tu około 12 000 krzaków. Mamy blisko 10 rodzajów pomidorów, a bywało, że takich odmian mieliśmy aż 24. Obecnie wszystko jest pod szkłem, wyposażone w centralne ogrzewanie i pełną automatykę.
Jak rodzą się piękne, soczyste pomidory? Ile trwa cały proces dojrzewania?
J.D. – U nas sezon na sadzenie pomidorów rozpoczyna się zwykle w grudniu. Najpierw każde nasionko wkładamy do małego ,,paluszka”, następnie zasypujemy je specjalnym minerałem stosowanym jako suplement gleby. Musimy to namoczyć i wówczas wszystko się rozpoczyna. Aby zainicjować dobre kiełkowanie, przez kolejne dwa tygodnie, non stop rośliny przechowuje się pod specjalnymi lampami. Optymalna temperatura to 30 st. C. Kiedy pokazują się pierwsze pędy, zaczyna się schładzanie w dzień i w nocy. Cykl od samego zasadzenia do pierwszego zerwania owocu trwa ponad 100 dni, a potem pomidory rodzą się do jesieni.
Czyli to praca sezonowa ?
Z.D. – Samo zbieranie owoców – owszem – jednak w gospodarstwie zawsze jest coś do zrobienia – przez cały rok. W zimie sadzenie i pielęgnowanie młodych krzaków. Rośliny owocują zwykle od kwietnia do końca września. Później trzeba wszystko zlikwidować, posprzątać, zdezynfekować… Dla nas jako właścicieli jest to praca przez cały rok – sezon rozpoczyna się w grudniu, a kończy w listopadzie kolejnego roku.
Ile osób pracuje w gospodarstwie i na czym polegają ich zajęcia?
J.D. – Angażuje się około 6 – 7 osób. Kilka z nich pomaga nam dorywczo, a reszta – głównie my oraz dzieci, które są na miejscu– na stałe. Obecnie praca polega m.in. na pielęgnacji roślin i podcinaniu liścia. Jeden krzak może ważyć do 10 kg, a czasami nawet i więcej. Minimum raz w tygodniu trzeba usunąć 3 liście, żeby pomidory „dostały koloru”. Musimy bardzo uważać, żeby pędów nie złamać. Jest to trudne, ponieważ niektóre są bardzo kruche. Kolejnym zajęciem jest zbiór dojrzałych owoców. Teraz mamy wysyp i momentami nie jesteśmy w stanie nadążyć ze sprzedażą oraz samym zbieraniem.
Jak wygląda typowy letni dzień w szklarni?
J.D. – W upalny dzień wstajemy około godziny 4 i zwykle pracujemy do 10 – 11. W południe przy największych upałach, gdy temperatura na zewnątrz dochodzi do 35 stopni, pracujemy między roślinami, gdzie jest chłodniej. Czasem wilgotność dochodzi do 100 procent. Ewentualnie jest jeszcze możliwość ustawienia kurtyny (tzw. cieniówki) do przyciemniania, dzięki czemu choć trochę udaje się obniżyć temperaturę. Pracujemy dopóki jest jasno. Dopiero po zachodzie słońca (a czasami nawet w nocy) pakujemy towar na samochód i przygotowujemy do handlu. Najtrudniejsze warunki oczywiście są w lecie, gdy temperatura przekracza 30 stopni w cieniu.
Czy chociaż w części zadań człowieka może zastąpić maszyna?
J.D. – Obecnie wszystko jest zautomatyzowane. Jeśli dobrze zaprogramuję komputer tzn. zapiszę ,jaką chcę temperaturę, jakie wietrzenie itp. to muszę tylko pilnować i doglądać, czy wszystko jest w porządku. Mamy czujniki wiatru (mierzące siłę i kierunek) oraz deszczu. Na przykład, gdy wiatr zawieje za mocno z zachodu, mogę wpisać w komputerze przymykanie wietrzników wschodnich i zachodnich. Podobnie jest z siłą wiatru. Gdy na ,,róży wiatrów” powiewy zaczną przekraczać wskazaną prędkość, automatycznie okna zostaną zamknięte. Jeśli chodzi o opady oraz temperaturę jest analogicznie. Są jednak rzeczy, których automat nie wykona za człowieka, ale na pewno bardzo mu w tym pomaga.
Wiosenne przymrozki nie zaszkodziły więc uprawom?
Z.D. – Szkód raczej nie było. Natomiast im bardziej sroga i długa zima, tym więcej opału zużywamy. Dopóki działa piec, przymrozki nie są groźne. Dodatkowo pod dachem mamy specjalne rury, które służą do wytapiania śniegu, bo duże opady mogą spowodować pęknięcie szyb lub zawalenie się dachu.
Gotowy towar musi trafić do klienta. Na lokalny rynek, w całej Polsce, za granicę?Gdzie można kupić pomidory z Zagórzan?
Z.D. – Obecnie sprzedajemy je detalicznie i hurtowo. Najwięcej towaru wędruje na giełdę warzywno-owocową na Rybitwach. Również w gminie mamy kilka punktów dystrybucji, m.in. sklepy w Gdowie przy ul. Krakowskiej, Stadnickiej czy Młyńskiej. Oczywiście można również przyjechać indywidualnie do nas i zakupić owoce. Generalnie za handel odpowiadam ja. Nasz towar trafia też na pewno za granicę, ponieważ na giełdzie kupują ode mnie obcokrajowcy np. Słowacy, Rumuni czy nawet Holendrzy… A jeżeli chodzi o Polskę, to głównie południowa część – od Katowic przez Kraków po Rzeszów.
Jak rozpoznać towar z Zagórzan na sklepowej półce?
Z.D. – Na owocach i kartonikach mamy małe naklejki. Są też większe informacje na skrzynkach, mówiące skąd pochodzą pomidory. W tym roku zainwestowaliśmy w reklamę, ponieważ musi nas być widać na rynku, musimy być rozpoznawalni. Chcemy nasz znak oficjalnie zarejestrować. W najbliższym czasie utworzymy stronę internetową.
Czy pomidory z Zagórzan są ekologiczne?
J.D. – Oficjalnych atestów nie mają, ale na pewno są smaczne i zdrowe. Nasze pomidory są zapylane przez trzmiele, biologicznie chronione, a chemii nie używamy. Aby stwierdzić, że pomidor jest niewłaściwie wyprodukowany, wystarczy go pokroić. Wtedy albo jest dookoła biały miąższ, albo ma twardy trzpień w środku. U nas tego nie ma. Pomidory produkujemy uczciwie i bardzo się staramy, aby były smaczne.
Z.D. – A ja uważam, że to są owoce ,,z duszą”, ponieważ mój mąż wkłada w uprawę całe swoje serce.
Rozmawiał Damian Kopera
fot.:Michał Smoła, Damian Kopera