– Czy to w ogóle można nazwać powstaniem? Chodziło przecież o to, żeby się nie dać zarżnąć, kiedy po nas przyszli. Chodziło tylko o wybór sposobu umierania – wspominał po latach walkę z niemieckim okupantem Marek Edelman, jeden z przywódców Żydowskiej Organizacji Bojowej. 78 lat temu Żydzi z getta warszawskiego, wyniszczani przez Niemców i świadomi beznadziejności swego losu, chwycili za broń. (…) Wybuch powstania był prawdziwym heroizmem. Nie miało ono żadnych szans na powodzenie, a jego uczestnicy na przeżycie. Byli nieliczni i mieli słabe uzbrojenie, ale stawili opór, którego Niemcy się nie spodziewali.
„Bo oto słychać i oto widać. Ponad murem cmentarza, nad najświeższą drobniutką zielenią drzew czarne chmury, niby kłęby dymu, wstępują w górę. Czasami widać płomienie – jak czerwona, szybka migocąca szarfa na wietrze. I słuchać tego tam nad ciemnymi bratkami grobu. I myśleć o tym. I żyć” – pisała Zofia Nałkowska 25 kwietnia 1943 roku.
Powstanie trwało niespełna miesiąc, a jego tragicznym epilogiem było wysadzenie 16 maja 1943 roku przez Niemców Wielkiej Synagogi na Tłomackiem. To właśnie wtedy dowodzący akcją tłumienia powstania generał SS Jürgen Stroop – autor raportu dokumentującego przebieg walk w getcie – mógł obwieścić, że „żydowska dzielnica w Warszawie już nie istnieje.”. [IPN]
„To, co wydarzyło się wtedy w Warszawie oznacza, że ludzka godność i odwaga przekracza wszelkie granice naszej wyobraźni oraz że wybór może nie dotyczyć życia lub śmierci, może natomiast odbywać się w obrębie samej śmierci. Jej formy, jej rodzaju, jej przebiegu. [Marcin Zegadło, TheFad].
Relacje świadków tych tragicznych wydarzeń można zobaczyć na filmach: zobacz tutaj-link oraz tutaj-link
Foto: archiwum IPN oraz „I ciągle widzę Ich twarze” Fundacji Shalom Gołdy Tencer-Szurmiej (FB Żydzi Polscy).