O Ekstremalnej Drodze Krzyżowej – rozmowa z ks. Tomaszem Jajecznicą -wikarym w gdowskiej parafii, inicjatorem Ekstremalnej Drogi Krzyżowej z Gdowa do Limanowej.

Można przeżyć Drogę Krzyżową w kościele, siedząc w ławce i słuchając rozważań. Można na stojąco, siedząco, w samotności lub w tłumie ludzi zgromadzonych na tym nabożeństwie. Każdy sposób jest inny, nie ma lepszych czy gorszych. Można też podjąć wyzwanie i przeżyć ją ekstremalnie.

 

Ekstremalna Droga Krzyżowa to dla wielu osób  wciąż mało rozpoznawalne przedsięwzięcie, skąd w ogóle pomysł na taką nietypową  formę modlitwy?

Inicjatywa zrodziła się w kręgach stowarzyszenia Męska Strona Rzeczywistości. To jest ruch gromadzący mężczyzn, którzy chcą po męsku przeżywać wiarę i swoją rolę w Kościele. I przy tej grupie zawiązała się idea Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, która powstawała z inicjatywy księdza Jacka Stryczka, znanego może szerzej ze Szlachetnej Paczki.

Miała być formą pobożności pasyjnej, którą uczestnicy przeżyją nie tylko od tej strony duchowej, ale i poczują fizycznie – podejmą zmaganie ze swoimi słabościami, zmęczeniem a nawet bólem. W sposób naturalny przełożyło się to na długość tej drogi krzyżowej (zasadniczo 40 km i więcej), mile były widziane utrudnienia w postaci wzniesień do pokonania, gęstych zarośli czy nawet bagien. Za czas odprawiania takiej drogi krzyżowej ustalono noc. Ludzie, którzy dali się zarazić tej idei przygotowywali trasy, opisy i zostawiali jako propozycje do przeżycia dla każdego indywidualnie. Stopniowo dzięki działalności ks. Stryczka i ludzi, którzy go otaczali, rozwinął się ten pomysł w ogólnoświatową niemalże akcję, bo i poza granicami kraju wyznaczane są trasy. I raz w roku propagowana jest, czyli sztaby ludzi dbają o to, by to szczególne nabożeństwo było rozreklamowane. W tym roku wszyscy koncentrują się na 18 marca.

Co istotne, nie jest to  pielgrzymka, w takim tradycyjnym rozumieniu,  w której celem jest wspólne wędrowanie  do wybranego miejsca kultu, ale jest to bardzo indywidualne przeżycie?

To prawda. Organizatorzy troszczą się o wytyczenie i opis trasy, materiały do rozważania, udzielenie podstawowych informacji, natomiast na szlak wyrusza każdy sam. Zasadą jest także, że przechodzi się ją w milczeniu, sięgając jedynie po teksty rozważań. Noc, osamotnienie, milczenie mają pomóc przeżyć bliskość z Chrystusem cierpiącym. EDK to także okazja do swoistego rachunku sumienia czyli zmierzenia się z bagażem własnych grzechów, słabości. Dla mnie osobiście ma ona także wymiar pokutny. Wiele razy angażujemy ciało w grzech, dobrze by było , żeby pokuta dokonywała się poprzez ciało, jego wysiłek, zaangażowanie. Noc i wysiłek są tu bardzo pomocne.

Jak ksiądz wspominał, w zamyśle ta inicjatywa skierowana była do mężczyzn, czy to oznacza, że kobiety nie biorą w  niej udziału?

EDK wywodzi się ze środowiska męskiego, ale absolutnie nie jest adresowana tylko do mężczyzn. Bardzo wiele kobiet się angażuje w przygotowanie tras, ich zabezpieczenie i mnóstwo kobiet bierze udział w samej drodze krzyżowej.

Początki, pierwsze trasy EDK to odcinek z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej. A jak wyglądały początki tej inicjatywy w naszej gminie?

Sam początek miał miejsce dwa lata temu. Zorganizowałem  wówczas „pilotażową trasę”, na wzór EDK. Wówczas trasa nie była całkowicie sprawdzona, a ci którzy się zdecydowali wyruszyć byli „królikami doświadczalnymi”. Zaczęło się od pytania o sanktuarium w okolicy. Z kilku wybrałem Limanową. Tam cześć odbiera Matka Boża Bolesna i to zaważyło na decyzji. Analiza map, wizyty w terenie i tak przeszedłem od zamysłu do wytyczenia trasy. Szybko się okazało, że Jodłownik dzieli trasę na dwie części. Do tej miejscowości prowadzą nas drogi asfaltowe – choć nocą prawie w ogóle nieuczęszczane. Natomiast druga cześć z Jodłownika przez Kostrzę, Kaczą Górę i Paproć do Limanowej, to głównie szlaki PTTK. Jak się okazało ta część stanowi prawdziwy sprawdzian dla uczestników, dla ich kondycji, orientacji w terenie, obuwia i odzieży. Wielu myślało, że hasło „ekstremalna” jest chwytem reklamowym. Pamiętam, że u części uczestników widać było spory optymizm, nawet kiedy zwracałem uwagę, że to naprawdę trudna trasa. Tu okazało się, że nie wszystkim udało się dotrzeć do końca.

To była pierwsza, jak ksiądz powiedział „ pilotażowa” trasa, a w roku kolejnym?

W 2015 roku wziąłem udział we wszystkich szkoleniach związanych z prowadzeniem rejonu, zarejestrowałem  nasz rejon oficjalnie w systemie, trasa została szczegółowo opracowana, a jej opis umieszczony w internecie. Każdy odwiedzający oficjalny serwis internetowy EDK mógł wybrać trasę z Gdowa do Limanowej, do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej.

Dużo osób się zdecydowało?

Mimo tego, że prowadziliśmy zapisy w internecie nie było obowiązku rejestrowania się. Można było indywidualnie pobrać materiały i po prostu ruszyć. Stąd nie znam dokładnej liczby uczestników. Wiem, że do celu dotarły 32 osoby, a wyruszyło z pewnością dwa razy więcej.

Czyli co druga osoba… Kilka osób, z którymi rozmawiałam było zdziwionych, że to jest wyprawa trochę na własną odpowiedzialność… nie ma karetki, transportu dla tych, którzy ustaną w drodze, każdy zdany jest na siebie?

Są rejony EDK, które takie zabezpieczenie oferują, ale co do idei to jest tak, że każdy ma mieć świadomość indywidualnego, samotnego odprawiania tej Drogi Krzyżowej. Jeżeli organizator rejonu ma tak wolę i widzi potrzebę, aby  zapewnić wsparcie karetki, czy transportu to jest to bonus, którego nie można wymagać. Każdy decydujący się wyruszyć na trasę powinien mieć też pomysł co zrobić, gdy nie da rady jej przejść. To jest podobnie jak ze szlakiem górskim PTTK. Wiadomo, gdzie się zaczyna i kończy, ale wyruszamy na niego na własną odpowiedzialność.

A w tym roku, kiedy planowana jest EDK?

Z Gdowa wyruszymy 18 marca. To jest termin zalecany dla wszystkich rejonów. Jako organizatorzy chcemy by EDK zaznaczyła się tysiącami latarek rozświetlających Polskie drogi i bezdroża. Niech stanie się częścią chrześcijańskiego świadectwa. Pamiętajmy jednak, że na EDK możemy wyruszyć zawsze. Pobrać opis dowolnej trasy z www.edk.org.pl i zmierzyć się z nocą, odległością i własnymi siłami by otworzyć się na obecność Boga. Sądzę, że to doskonały sposób na przeżywanie z Bogiem ważnych chwil naszego życia.

Jeżeli ktoś zachęcony doświadczeniem innych, albo tą rozmowa chce wyruszyć w taką drogę pierwszy raz  i chciałby się przygotować, to co powinien zrobić?

Najpierw ocenić siebie i swoje możliwości. Do tego trzeba mieć kondycję. Mówiąc  wprost: jeżeli na co dzień nie chodziło się dalej, niż do sklepu po bułki, nie podejmuje się w tygodniu aktywności fizycznej, to w tym roku lepiej sobie darować. Ale jeżeli już się ktoś zdecyduje na trasę Gdów – Limanowa, to na pewno musi mieć solidne, górskie obuwie, stosowny ubiór (najlepiej odzież termiczna), dobrą latarkę i elementy odblaskowe. Kolejny krok to odwiedzenie strony www.edk.org.pl, pobranie materiałów, zapoznanie się z informacjami. Można się zarejestrować, ale to nie jest konieczne. Wszyscy zdecydowani spotkają się 18 marca na Mszy o godzinie 2000‑.

A duchowo? Jak się przygotować? Bo przecież nie chodzi tylko o to, aby pokonać trasę, jest to też przeżycie duchowe.

To nie jest wyzwanie dla każdego, ale też nie trzeba jakiegoś szczególnego przygotowania. To jest przede wszystkim propozycja dla kogoś, kto nie widzi dla siebie miejsca w tradycyjnym przeżywaniu Wielkiego Postu, dla ludzi zabieganych, mocno zajętych pracą, którzy nie mogą za wiele czasu poświęcać na nabożeństwa pasyjne. W pewnym sensie staje się to Wielkim Postem w pigułce. Oczywiście EDK może stanowić uzupełnienie tradycyjnych form pobożności. Nie ma tu konkurencji. I już tak całkiem od siebie chciałem dodać, że idąc na taką drogę krzyżową nie trzeba się bać, że nie dam rady, że przegram. Jeżeli nawet nie uda się przejść całej trasy, to nie znaczy, że nie przeżyłem EDK, że jestem przegrany. To jest podjęcie wyzwania i to przede wszystkim w wymiarze duchowym. Może się okazać, że człowiek, którego trasa pokona może mieć o wiele bogatsze przeżycia, niż ten któremu się to uda. Bo rodzi się pokusa myślenia, że jestem lepszy od innych. A przeżyć ekstremum to nie zawsze znaczy dać radę, tak jakby się chciało…

Jakieś  zmiany w trasie ksiądz  planuje w kolejnych latach?

Mam pewne pomysły…  chciałbym pokusić się o dwie dodatkowe trasy. Jedną bardziej przystępną dla człowieka, który wybiera się po raz pierwszy. Ta wiodła by  z Gdowa do Pasierbca. Drugą bardzo trudną, nadal do Limanowej, ale nie przez Jodłownik i Kostrzę tylko przez Poznachowice, Grodzisko, Księżą Górę, Ciecień, Śnieżnicę, Mogielicę. Tam są naprawdę spore przewyższenia i strome podejścia. No i uzbierało by się całkiem sporo kilometrów. Mam też propozycję, póki co bardzo luźną, ze strony regionu Myślenickiego, żeby przyłączyć się do ich trasy/ do Kalwarii Zebrzydowskiej/

I na sam koniec naszej rozmowy chciałabym  jeszcze w dwóch słowach wrócić do innej trasy, którą ksiądz zaplanował i udało się ją zrealizować w zeszłe wakacje… myślę tutaj o wyprawie promującej Światowe  Dni Młodzieży.

Tak. Wybraliśmy się w taką podróż z młodzieżą z naszej parafii. Odwiedziliśmy Słowację, Węgry, Słowenię, Włochy, Austrię i Czechy. To było bardzo ciekawe i spontaniczne przeżycie – spotykaliśmy wielu ludzi, którym próbowaliśmy zareklamować ŚDM mimo barier językowych, Zwiedzaliśmy ciekawe miejsca związane z kultem i historią odwiedzanych krajów. Nie trzymaliśmy się sztywno żadnego planu, żadnych ram – zaplanowany i umówiony wcześniej mieliśmy tylko jeden nocleg. W zaprzyjaźnionej parafii w Sankt Michael w Austrii. Zwiedziliśmy min. Budapeszt, Bled, Triest, trochę austriackich Alp, Lasy Koszyckie, Lublianę, Wolsfberg. Wszędzie dotarliśmy pojazdami z lat osiemdziesiątych. Może nie było to bardzo ekstremalne przeżycie, ale bardzo miło ten czas wspominam.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmawiała: Edyta Trojańska – Urbanik

EDK 2015

[Not a valid template]

Wycieczka po Europie

[Not a valid template]

Autor: admin

Udostępnij post na:

Skip to content