Z ANETĄ KOPIEC z Zagórzan, która zaczęła tańczyć w zespole „Mali Krakowiacy” w trzeciej klasie szkoły podstawowej, potem występowała przez 10 lat w zespole ludowym „Krakowiacy”, a obecnie należy do Zespołu Pieśni i Tańca „Nowa Huta” przy NCK, rozmawiamy o realiach zespołów tańca ludowego.
Pani Aneta razem z grupą znajomych tańczy dla turystów zagranicznych i Polonii w Małej Kapeli. Pracuje jako koordynatorka badań klinicznych w Centrum Medycznym Allmed.
– Co Panią skłoniło do dołączenia do zespołu tańca ludowego?
– Moja nauczycielka w klasach 1-3 w szkole podstawowej prowadziła pozalekcyjne zajęcia taneczne. To ona zachęciła moich rodziców do zapisania mnie do zespołu ludowego. Tata zaprowadził mnie na spotkanie organizacyjne dla nowych członków zespołu „Mali Krakowiacy”. Zajęcia odbywały się dwa razy w tygodniu i były to lekcje rytmiki, nauka śpiewu i kroków tańców narodowych. Znalazłam się wtedy w początkowej grupie dziecięcej i zaczęliśmy się wszyscy poznawać, tworząc relacje przyjacielskie i rodzinne. Nie tylko odkryłam swoją pasję, ale także spotkałam świetne osoby, które dawały mi motywację, aby z większym entuzjazmem przychodzić na próby.
– A później znajdowała Pani na to czas?
– Regularnie chodziłam na próby, bo sprawiało mi to przyjemność i widywałam się z moimi przyjaciółmi. Generalnie kocham tańczyć! Uczestniczyliśmy w lekcjach klasyki, ponieważ każdy musiał mieć podstawy baletowe. Zajęcia śpiewu również były niezwykle ciekawe. Motywowały mnie także zagraniczne festiwale, które odbywały się w trakcie wakacji. Pierwszy, w którym wzięłam udział, był w Hiszpanii. Miałam wtedy 15 lat i pojechaliśmy tam na trzy tygodnie. Same festiwale trwały pięć do sześciu dni, a resztę czasu mogliśmy wykorzystać na zwiedzanie. Po drodze do Hiszpanii zwiedziliśmy także Wenecję czy Barcelonę. Inne festiwale odbywały się na Chorwacji, w Portugalii, Macedoniii, Estonii. Stąd zespół to nie tylko taniec, ale jeszcze niezapomniane przygody. W Polsce takie imprezy odbywają się m.in. w Myślenicach, gdzie coorocznie jest organizowane Międzynarodowe Małopolskie Spotkanie z Folklorem. Zespoły przyjeżdżają z całego świata, np. z Meksyku, Kolumbii i Boliwii. Jest to jeden z największych polskich festiwali ludowych, który niesie ze sobą niesamowite doświadczenia.
– Które tańce regionalne tańczycie w nowohuckim zespole?
– Wszystkie ludowe tańce z Polski. Mieliśmy suitę np. rzeszowską, śląską i góralską. Suita jest krótkim, około 15-minutowym utworem, który dzieli się na krótkie tańce z danego regionu. Np. w Rzeszowie są różne piosenki lub kroki, więc aby przedstawić wszystkie akcenty, zmienia się tempo muzyki. Tańczymy tańce narodowe jak krakowiak, kujawiak, oberek. Posiadamy wszystkie kostiumy, które są szyte na miarę, ale zawsze można je zwęzić lub poszerzyć. Niedawno zakupiliśmy stroje kaszubskie. Podkreślę, że kostiumy mocno ograniczają ruch, dlatego tańcząc, musimy dać z siebie wszystko. Na występach zawsze zakładamy wszystkie warstwy na siebie – halka, spódnica, fartuszek, bluzka, gorset, chusta na głowie albo wianek na włosy lub kwiatek. Moim ulubionym kostiumem jest strój łowicki, który zrobiony jest z wełny i cechuje się dużym ciepłem oraz ciężkością. Tańczymy w nim mój ulkochany taniec kujawiak – wolny i romantyczny. Członkowie zespołu tworzą także muzykę i pieśni. Poza tym uczestniczymy w jubileuszach, występach w Filharmonii Krakowskiej, defiladach, dniach Nowej Huty czy w Nocy Tańca. W zespole ludowym ciągle się coś dzieje i stale jesteśmy zaangażowani w różne aktywności.
– Ile czasu zajmuje nauczenie się jednego tańca?
– Nauczyć się to jedno, bo proces pamięciowy jest w tym przypadku krótszy. Potem zostaje tzw. czyszczenie, czyli musimy poćwiczyć tak, aby kroki były wykonywane równo, np. tak aby wszyscy podnosili tę samą rękę, wszyscy łapali za spódnicę w ten sam sposób. Zazwyczaj mamy układ na osiem par, więc więcej czasu zabiera nam przygotowanie układu na scenę. Liczba par w zespole zależy od mężczyzn, rodzaju tańca, sceny i przygotowywanego programu. Natomiast spotykaliśmy się dwa razy w tygodniu wieczorem i najpierw ćwiczyliśmy śpiew, a potem już tańczyliśmy. Mamy instruktora od śpiewu, choreografa i dyrektora artystycznego, który przygotowuje nową odsłonę naszego zespołu na jubileusze. Uczestniczymy czasami także w warsztatach weekendowych ze specjalistami z danego tańca regionalnego.
– A jak opisałaby Pani atmosferę w zespole?
– Zdarza się rywalizacja, bo tańczymy głównie w parach, a mamy sporo dziewczyn i dużo mniej chłopaków. Trzeba być twardym i walczyć o siebie w „silnym stadzie”, żeby nie zostać pominiętym. Część osób odpadła z zespołu, ponieważ nie miała tyle siły wewnętrznej. Moim zdaniem zespół ludowy jest jak duża i wspierająca się rodzina, ale może być trudniej dostać się nowej osobie. Nasz zespół składa się ze stałych członków od dłuższego czasu, więc przywiązaliśmy się niesamowicie do siebie i znamy się od każdej strony.
– To rekrutacja musi być trudna, aby móc do was dołączyć…
– Akurat w Zespole „Nowa Huta” nie odbywają się żadne castingi. Wiem, że w „Krakusach” i „Słowiankach” są ogłaszane specjalne nabory, gdzie trzeba pokazać swoje doświadczenie w tańcu i słuch muzyczny. Natomiast u nas mamy grupę naborową, do której osoby od 15 roku życia mogą przyjść, sprawdzić się i zacząć się uczyć. Jeśli kandydat będzie opanowywać kroki i dobrze sobie radzić, przechodzi do grupy reprezentatywnej, czyli do nas. Zazwyczaj w grupie naborowej przygotowania mogą trwać rok do dwóch lat.
– Co Pani uzyskała dzięki tańcowi regionalnemu?
– Przede wszystkim męża, bo tutaj się poznaliśmy. W relacjach przyjacielskich rozwinęło się uczucie. Na naszym ślubie będzie delegacja przebranego zespołu, a na weselu będzie pokaz taneczny, podczas którego zatańczymy z mężem kujawiaka. W tym miejscu też znalazłam przyjaźnie na całe życie, a większość moich druhen jest z zespołu. Smutno byłoby mi opuścić naszą grupę, bo prywatnie jesteśmy blisko ze sobą związani. Co 5 lat organizowane są jubileusze, podczas których wychowankowie tańczą na scenie. Dlatego folklor jest stale żywy w naszej pamięci. Na marginesie – moje dzieci na pewno chciałabym zapisać do zespołu regionalnego.
– Czy taniec ludowy cieszy się dużym zainteresowaniem?
– Nie powiedziałabym, że jest zbyt duże. Kiedyś dołączenie do zespołu regionalnego dawało duże możliwości, bo wybierając się na festiwale, można było podróżować niskim kosztem. Natomiast obecnie członkostwo wymaga poświęcenia wiele wolnego czasu. Uważam, że każdy powinien spróbować tańca ludowego, ponieważ stanowi to element naszej kultury. Nie tylko polonez, ale kujawiak czy oberek są warte uwagi. W zespole towarzyszy nam wsparcie, ciepło i sympatia. Można uczestniczyć w festiwalach, konkursach, a przy okazji zwiedzać świat. Rozwijamy się ruchowo, wokalnie niezależnie od umiejętności. Zachęcam wszystkich, żeby dać szansę tańcowi regionalnemu. Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć tańczyć!
Rozmawiała: Gabriela Stoch