Koncert w Gdowie był najtrudniejszy

Rozmowa z Andrzejem Zielińskiem– gdowianinem z  urodzenia,  krakowianinem, przez lata nowojorczykiem. Założycielem zespołu Skaldowie, do którego zaprosił, jako wokalistę, swojego młodszego brata Jacka. Kompozytorem, aranżerem prawie wszystkich utworów Skaldów, pianistą, organistą  i wokalistą.

W  ubiegłym roku minęło 5 lat odkąd  został pan Honorowym Obywatelem Gdowa. Czy to jedyne tego typu wyróżnienie dla Pana?

Szczerze mówiąc tak. Choć blisko 2 lata temu, podczas koncertu na moje 70 urodziny w krakowskim Centrum ICE, pan Prezydent Jacek Majchrowski deklarował przyznanie mi tytułu Honorowego Obywatela Krakowa. Jednak do dziś nic w tej sprawie się nie wydarzyło…  Zostałem  również uhonorowany medalami  zasłużony dla  Opola  i dla Opolszczyzny. To medale za wieloletni udział w opolskim Festiwalu Piosenki Polskiej . Występowaliśmy na nim nieprzerwanie od 1966 do 1980 roku, zdobywając wiele nagród,  aż do  wyjazdu   zespołu do Stanów Zjednoczonych w roku 1981. Pod koniec  lat 80-tych(beze mnie) i w latach 90-tych i dwutysięcznych (już ze mną), Skaldowie  byli wielokrotnymi laureatami nagród w Opolu  łącznie z nagrodą Grand Prix.  W poprzednim roku koncert SuperDebiutów  był poświęcony Skaldom z  okazji  naszego Jubileuszu 50-lecia, a gościnnie wystąpili z nami: Edyta Górniak, Monika Kuszyńska, GolecuOrkiestra.  W 2006 roku zostałem również  odznaczony przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego  Złotym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Podsumowując, tych nagród i medali trochę się przez te lata uzbierało  ale na  obecną chwilę Honorowym Obywatelem jestem tylko w Gdowie

Jubileusz 50-lecia zespołu Skaldowie sprawił, że ubiegły rok był dla zespołu szczególnie intensywny. W sierpniu wielki koncert „Od wschodu do zachodu słońca” został zorganizowany na gdowskim Zarabiu. Podczas transmisji koncertu na antenie TVP 2 cała Polska dowiedziała się o pańskim miejscu urodzenia. Ponoć przyszedł pan na świat gdowskim młynie?

To były trudne, wojenne czasy.  Podczas tej wojennej  zawieruchy, w 1944 roku, moi rodzice znaleźli się w Gdowie i tam, w młynie  należącym do rodziny Lelitów, przyszło mi się urodzić. Ja tego oczywiście nie pamiętam, znam tę historię z opowieści rodziców.  Przez lata utrzymywaliśmy  kontakt z rodziną Lelitów. Mąż pani Zosi Lelitowej -Mieczysław, był chrzestnym ojcem mojej nieżyjącej już siostry Marii. Pamiętam jak  za licealnych  czasów, jeździliśmy z moim przyjacielem  z Karkowa do Dobczyc przez Gdów  i z powrotem na rowerach. Pamiętam trudny podjazd w Łazanach i stare PKS-y, które niemiłosiernie smrodziły przed nami… Po latach odbył się w Gdowie, w szkole podstawowej, koncert na moje 60 urodziny  i nawiązała się  moja współpraca z  panem Wójtem  Zbigniewem Wojasem.  To z jego inicjatywy wyszła propozycja nadanie mi tytułu  honorowego obywatela,  a potem zrodził się kolejny pomysł  współpracy z gdowskim domem kultury.

Czego efektem jest organizowany  już od ponad 4 lat  Festiwal Piosenek pana imienia. Jedyny taki festiwal w Polsce. Od początku  sprawuje pan  nad nim honorowy patronat  i  jest przewodniczącym  jury. Jak to jest słuchać swoich, niełatwych kompozycji, w wykonaniu młodych, a czasami bardzo młodych uczestników?

Moje bycie jurorem ma bardzo długą tradycję, ponieważ byłem nim już w 1967 roku, kiedy na VI Ogólnopolskim Konkursie Piosenkarzy Studenckich w Krakowie laureatami zostali Maryla Rodowicz i Marek Grechuta. Mogę więc śmiało powiedzieć, że udało się wówczas wyłonić artystów, którzy później rozpoczęli wielką karierę… Potem byłem jurorem wielu, wielu innych konkursów. A jak to jest słuchać swoich  kompozycji, w wykonaniu młodych uczestników? To bardzo miłe, a czasami wzruszające, że młodzi ludzie interesują się moją muzyką, a muszę przyznać, że coraz częściej  jest ona  też dla nich inspiracją, szczególnie dla zespołów…  jeśli uda mi się zauważyć rokującego wykonawcę staram się potem nawiązać z nim współprace. Tak było  min. z chórem CUD z Łapanowa, który wygrał Festiwal w Gdowie, a potem towarzyszył mi podczas koncertu w Centrum ICE i oczywiście na  naszym koncercie na Zarabiu.  Dzięki temu  ci młodzi ludzie mieli okazję pracować przy wielkiej produkcji telewizyjnej. Myślę, że było to dla nich bardzo ważne doświadczenie. Wielu laureatów innych konkursów  również zapraszamy do występów ze Skaldami, by wspomnieć na przykład  finalistkę programu The Voice of Poland- Natalię Sikorę.

Ubiegły rok była dla pana bardzo intensywny. Mnóstwo bardzo prestiżowych koncertów to dla artysty nie tylko przyjemność ale przede wszystkim wytężona praca?

To prawda. Każdy koncert trzeba przygotować,  wymaga to wiele godzin pracy z wykonawcami, którzy występują gościnnie  na naszych koncertach, z muzykami, którzy nam towarzyszą. Najtrudniejszy był chyba właśnie koncert w Gdowie. W morderczym upale trwały wielodniowe próby w studio TVP w Krakowie, potem już w Gdowie. To  był ogromny wysiłek, koncert trwał przecież 3 godziny … jak teraz na to  patrzę, z dystansu, to sam się zastanawiam jak to przetrwaliśmy.  To było ogromne  przedsięwzięcie, mogę je śmiało porównać do koncertów w Opolu. Poza tym transmisja na żywo na antenie telewizyjnej zawsze wymaga maksymalnej koncentracji. Dotyczy to zarówno  wykonawców jak i ekip technicznych, organizatorów. W listopadzie przepiękny koncert odbył się w Krakowie, w Centrum ICE. Taka intensywność wymaga od nas dobrej kondycji, ale póki co, jak przystało na „rockendrolowców”, dajemy radę!

W imieniu czytelników dla pana również wszystkiego najlepszego… i oczywiście gratulacje z okazji Jubileuszu. Życzymy kolejnych muzycznych lat i koncertów w tak znakomitej formie.  

[Not a valid template]

Rozmawiała: Edyta Trojańska – Urbanik

fot. Centrum Kultury Gdów

film. źródło: youtube.com

 

 

 

 

Autor: admin

Udostępnij post na:

Skip to content