Zapraszamy na kolejną recenzję Subiektywnej Kulturomaniaczki. Tym razem Ola ocenia koncert.
„Szanowni Czytelnicy, w tym tygodniu chciałabym się z Wami podzielić moimi refleksjami po wysłuchaniu koncertu Katarzyny Groniec. Do tej pory czuję te emocje, choć minęły już prawie dwa tygodnie. Ale emocje emocjami, a recenzja sama się nie napisze.
Zacznę od początku, czyli od miejsca, w którym tenże koncert się odbył. Hotel Lenart w Wieliczce stał się w ostatnim czasie sceną wielu wydarzeń kulturalnych. Gościł już wielu wykonawców wielkiej sceny, a w planach pojawiają się kolejni. Właściciele dbają o odpowiedni poziom rozrywek, a dodatkowym plusem jest to, że nie trzeba jechać do Krakowa, żeby sympatycznie i na poziomie spędzić wieczór.
Katarzyna Groniec jest już uznaną i wielokrotnie nagradzaną artystką. Debiutowała w 1991 roku w pierwszym polskim musicalu Metro. W 1997 roku zdobyła Grand Prix Festiwalu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, a w 2008 roku otrzymała Dyplom Mistrzowski im. Aleksandra Bardiniego za wybitne osiągnięcia w piosence aktorskiej.
Repertuar, który zaprezentowała podczas koncertu, to teksty Agnieszki Osieckiej ubrane w całkiem nowe aranżacje. Wielu z tych piosenek nie można spotkać już od dawna. Przykrył je kurz, a wykonawcy młodego pokolenia zapomnieli, co to jest piosenka z treścią. Groniec daje nadzieję, że ten typ twórczości nie odszedł jeszcze do lamusa. Bawiąc się formą przedstawiła w zupełnie nowy sposób starą treść. Tak dobrała utwory, że słuchacz w żaden sposób nie miał sposobności się znudzić. Tchnęła w pozornie proste słowa i zwroty nowe życie i nadała im nowe znaczenie. Wirtuozerka piosenki aktorskiej dała popis swoich umiejętności, choć skromności w żaden sposób nie można jej odmówić. Mocny i wyrazisty w brzmieniu głos spowodował, że sala napełniła się niesamowitą energią trudną do opanowania. Zastanawiające jak ta mała, niepozorna kobietka potrafiła porwać uczestników tego dość niezwykłego wydarzenia. Dodatkowym atutem były animacje doskonale ilustrujące całość, a także z ogromnym wyczuciem zastosowana gra świateł i delikatna acz nie mdła choreografia. Artystce towarzyszył trzyosobowy zespól w składzie Łukasz Damrych, Łukasz Sobolak i Tomasz Pierzchniak (plus Maciej Prokopowicz – nagłośnienie). Koncert w Wieliczce był setnym koncertem trasy ZOO. Świetny wynik.
Dzień po koncercie wpadł mi w ręce wywiad z Groniec, w którym tłumaczy dość nietypowy jak na twórczość Osieckiej wybór repertuaru: „Wybrałam teksty mniej bezradne, bo Osiecka napisała ich przecież zyliard, a śpiewanych na różnych bujanych festiwalach jest może dziesięć na zmianę”.
Oczywiście nie mogłam sobie odmówić przyjemności zaopatrzenia się w płytę, tym bardziej, że artystka zgodziła się wyjść do fanów i obdarować ich swoimi autografami. Nagrania są równie dobre, co wykonanie na żywo – albo odwrotnie. To wykonania na żywo brzmią jednakowo dobrze, a może nawet jeszcze lepiej niż nagrania. Świadczy to o ogromnych zdolnościach i klasie Katarzyny Groniec, dzięki którym nie zniknie ona tak łatwo z polskiej sceny muzycznej. Dziś bardzo brakuje takich głosów i takich talentów. Ale może właśnie dzięki temu bardziej się je docenia. „
Subiektywna Kulturomaniaczka