„Być cierpliwym i słuchać żony”- zapraszamy na wywiad z prezesem firmy Chomik, Panem Markiem Świeżym

Zapraszamy na rozmowę z prezesem największego dystrybutora sprzętu AGD w Polsce Południowej- firmy Chomik, z Panem Markiem Świeżym.

MG:Proszę nam opowiedzieć o początkach Pana działalności gospodarczej w Gdowie. Jak powstał Chomik?

MŚ: Pewnego majowego dnia moja żona poprosiła mnie, abym jej kupił 100 słoików, do których zamierzała zrobić swoje pierwsze konfitury na zimę. Nie mogłem dostać nigdzie takiej ilości, nie tylko w Gdowie, gdzie razem z dwójką dzieci przeprowadziliśmy się z Krakowa i wybudowaliśmy dom, ale nie kupiłem  i w samym Krakowie gdzie pracowałem. Skontaktowałem się z hutą szkła pod Opolem. Okazało się, że mają słoiki, ale minimalna ilość jaką można kupić to cała paleta, czyli ponad 1000 sztuk. Dodatkowo trzeba było mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą. Założyłem handel obwoźny, na słoiki pożyczyłem pieniądze od szwagierki, wziąłem przyczepkę i pojechałem pod Opole. Kupiłem 2 palety słoików, bo tyle się zmieściło na przyczepkę. To był początek mojej działalności. 100 słoików dostała żona, kolejne setki dałem mamie i siostrze, resztę zacząłem sprzedawać na bazarach w okolicy. Za pierwszym razem, byłem tak „doświadczonym” handlowcem, że nie miałem nawet nic na pieniądze z utargu, więc wrzucałem je do jednego ze słoików, który później z roztargnienia też sprzedałem. Ale nie żałowałem ich, cieszyłem się, że moje stoisko na bazarze było najbardziej oblegane. Informacja, że sprzedaję słoiki, szybko się rozeszła, sami klienci zaczęli do mnie dzwonić. Później zaczęli dopytywać o zakrętki, gumki i coraz bardziej zacząłem rozszerzać ofertę. W tym czasie ciągle pracowałem jako konstruktor w zakładzie maszyn kablowych Krakowie. Po dwóch latach doszedłem do wniosku, że na coś trzeba się zdecydować. Dylemat miałem duży: czy biznes, który wtedy nie za bardzo dawał mi satysfakcję, ale pozwolił zarobić na utrzymanie rodziny, czy praca konstruktora, która dawała mi ogromną satysfakcję, ale mało pieniędzy. Po przemyśleniach postawiłem na biznes, ale z założeniem, że muszę go tak rozwinąć, aby dawał mi satysfakcję jak maszyny, które konstruowałem. Wtedy razem z moim kolegą, Zdzisławem Kowalskim postanowiliśmy założyć firmę Chomik. I tak działamy od 23 lat do dziś.

MG: Czy były jakieś wydarzenia w historii Pana firmy, które uważa Pan za przełomowe?

MŚ: Ciężko mówić o wydarzeniach i przełomach, bowiem filozofia naszej firmy jest taka, że idziemy powoli, ale stale do przodu. Z roku na rok muszą poprawiać się obroty, warunki pracy, muszą być podejmowane jakieś nowe inwestycje. Nie stosujemy wielkich skoków, ale każdego roku coś nowego.  Oczywiście to wszystko było i jest możliwe dzięki załodze, mamy pracowników, którzy są z nami już od ponad 20 lat.

Z ważnych dla nas wydarzeń  mogę wymienić otwarcie się na rynki międzynarodowe. W 2008 roku organizatorzy międzynarodowych Targów w Hongkongu poprosili mnie, abym był wśród 10 osób otwierających z różnych stron świata, ja  reprezentowałem biznes z Europy Wschodniej. Stanowiło to dla nas duże wyróżnienie, gdyż oznaczało, że dostrzeżono nas na rynkach międzynarodowych.

Na pewno dużym sukcesem firmy jest systematyczna rozbudowa naszych pomieszczeń magazynowych i biurowych. W 2011 roku uruchomiliśmy magazyn wysokiego składowania o powierzchni 4500m2 na kilkanaście tysięcy miejsc paletowych, a w 2014 oddaliśmy do użytku nowoczesny biurowiec o powierzchni 1500m2.

Największym jednak kapitałem są nasi pracownicy. Dzięki nim i naszej ofercie zostaliśmy laureatami prestiżowych wyróżnień. Miedzy innymi Diamentów Forbsa za lata 2009 do 2012 oraz w roku 2016. Byliśmy także laureatem nagrody Firmy Rodzinne miesięcznika Newsweek oraz otrzymaliśmy tytuł Solidny Pracodawca 2015.

MG:Kim są dziś Pana klienci?

MŚ:Naszych klientów dzielimy na pewne grupy, i do obsługi każdej z nich stworzyliśmy odrębne działy sprzedaży. Pierwsza grupa to sklepy z terenu Małopolski i województw ościennych, ich obsługujemy przez sieć przedstawicieli handlowych. Dział sprzedaży indywidualnej nastawiony jest na obsługę przede wszystkim klientów z naszej gminy. Trzecia grupa to tzw. Megahurt – wysyłamy nasz towar do hurtowni i centrów ogrodniczych w całej Polsce, i tu korzystamy z usług firm spedycyjnych. Następny ważny dział to Eksport – pracownicy w tym dziale zajmują się obsługą klientów  z zagranicy, głównie naszych sąsiadów, ale też firm z Wielkiej Brytanii czy Chorwacji. Ostatni nasz dział to sprzedaż internetowa – tu mamy do zaoferowania towary na każdy sezon.

MG:Jakie rady mógłby przekazać Pan młodym biznesmenom, osobom, które dopiero rozpoczynają przygodę z biznesem?

MŚ: Być cierpliwym! I mieć zaufanie do Pana Boga. Każdy ma w swoim życiu swoje 5 minut.
W rozpoczynaniu działalności  – w oparciu o swoje doświadczenie, doradzałbym, aby słuchać swoich żon, dotyczy to oczywiście mężczyzn. I choć wskazówka może brzmi dość humorystycznie, to jest w tym pewna prawda. Należy wsłuchiwać się w głos rynku, a zatem słuchać, jakie potrzeby mają najbliżsi, przyjaciele i ich znajomi (moja żona potrzebowała 100 słoików a przez to teraz jestem jednym z największych w kraju dystrybutorów opakowań szklanych). Po drugie trzeba mieć odwagę. Zawsze pojawią się dylematy, którą drogę wybrać. Trzeba mieć jakiś plan i go realizować, a także o czym już wspominałem, działać powoli, ale zawsze do przodu. Pacta sunt servanda, to kolejna zasada, którą warto się kierować, oznacza ona, że umów trzeba dotrzymywać. Chodzi zarówno o kontrahentów jak i pracowników. Czasem to sporo kosztuje, ale w ten sposób buduje się zdrowe relacje i  zaufanie u tych, z którymi  się współpracuje. I ostatnia rada „nie narzekać”, ale  być optymistą. Optymistów lubi rynek biznesowy.

MG: I jeszcze pytanie o Pana „Talent”. Jest Pan nie tylko członkiem, ale i inicjatorem powstania Duszpasterstwa Przedsiębiorców i Pracodawców. Skąd pomysł, aby zaangażować się w taką działalność?

MŚ: W 1997 roku, podczas pielgrzymki Ojca Świętego do Polski, poszedłem na chwilę do domu zjeść obiad. Pamiętam, że wziąłem przygotowaną przez żonę zupę pomidorową i usiadłem przed telewizorem. Akurat transmitowano relację z Mszy św. z udziałem papieża, a dokładnie kazanie w Legnicy, skierowane do osób zatrudniających pracowników. Jan Paweł II odwołując się do katolickiej nauki społecznej, m.in. do swojej encykliki poświęconej pracy (Laborem exercens), przestrzegał pracodawców: „Zwracam się przede wszystkim do tych braci w Chrystusie, którzy zatrudniają innych. Nie dajcie się zwodzić wizji szybkiego zysku kosztem innych. Strzeżcie się wszelkich pokus wyzysku. W przeciwnym razie każde dzielenie eucharystycznego Chleba stanie się dla was wyrzutem i oskarżeniem”. Miałem poczucie, że z jednej strony jest napominanie Ojca Świętego, z drugiej strony, w polskim Kościele brakuje pomocy dla przedsiębiorców w rozwiązywaniu etycznych problemów. Zrodził się we mnie pewien bunt, że są upomnienia, a nie ma pomocy. Niedługo po tym miałem możliwość pojechania do Rzymu. Udałem się do Watykanu z nastawieniem na uczestnictwo w audiencji osobistej u Ojca Świętego, podczas której chciałem poruszyć ten temat. Tak się jednak nie stało, uczestniczyłem w audiencji generalnej. Dziwnym zbiegiem okoliczności stałem obok balustrady, koło drogi, którą mógł teoretycznie przechodzić Ojciec Święty. I nie wiem jak do tego doszło, ale fakt jest taki, że pod koniec spotkania Jan Paweł II przechodził obok mnie, a nawet przystanął. Zebrałem się na odwagę, i powiedziałem o jego kazaniu, o moim wewnętrznym buncie, o potrzebie stworzenia w Kościele czegoś, co by pomagało przedsiębiorcom w sprawach etyki. Papież jeszcze o coś zapytał a następnie powiedział „Idź z tym do swojego biskupa”. Po powrocie do domu oczywiście był czas euforii, bo udało się spotkać, a nawet porozmawiać z Janem Pawłem II, bo mamy wspólne zdjęcia. Ale kiedy opadły emocje, minęło trochę czasu, zaczęło do mnie docierać, że coś powinienem zrobić z tym, co powiedział mi papież. Od spotkania z Ojcem Świętym do momentu skontaktowania się z kardynałem Macharskim minęły 2 lata. Ku mojemu zaskoczeniu, ksiądz Kardynał przyjął mnie na spotkanie i poświęcił mi sporo czasu. Kiedy wyjaśniłem sprawę, doradzał mi, w którą stronę iść. W tym też czasie podjąłem ostatecznie decyzję, aby stworzyć duszpasterstwo dla tych którzy zwą siebie przedsiębiorcami. Tak się też złożyło, że miałem przyjaciół wśród Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego, popularnie zwanych Sercanami  ze Stadnik, którzy w swoim charyzmacie mają pomaganie ludziom biznesu, przez wzgląd na swego założyciela i jego działania. To był rok 1999. W grudniu tego roku, właśnie w Stadnikach odbyło się pierwsze spotkanie założonego Duszpasterstwa Przedsiębiorców i Pracodawców „Talent”. Przybyło wówczas  11 osób. Dziś w całej Polsce w kilkudziesięciu ośrodkach odbywają się systematycznie comiesięczne spotkania, na których poruszane są różne problemy z katolickiej nauki społecznej. Konferencje zawsze rozpoczynają się od Mszy świętej i adoracji. Oprócz spotkań ogólnopolskich, tworzą się grupy ”Talentu” przy parafiach, jak u nas w Gdowie. Opiekę nad naszym duszpasterstwem Parafialnym objął ksiądz Piotr Piekarczyk. I tak to się kręci od 17 lat. 4 grudnia odbyła się 13-ta już Ogólnopolska Pielgrzymka Przedsiębiorców i Pracodawców do Łagiewnik. Hasło tegorocznej pielgrzymki ”Powołani do wielkich dzieł” pokazuje wielkie wyzwania stojące przed przedsiębiorcami, ale i oni też wiedzą, że w tej drodze potrzeba od Boga wielu łask i wielkiego miłosierdzia. U stóp Jezusa Miłosiernego powierzamy nasze sukcesy, nasze firmy, rodziny, pracowników,  ale także  oddajemy też trudne momenty, które mieliśmy w mijającym roku.

Rozmawiała: Iwona Warchał

image001

Autor: admin

Udostępnij post na:

Skip to content