Tuż przed Świętami Wielkiej Nocy ponownie zaglądamy do „Kroniki Gdowa” Piotra Gumułki, aby dowiedzieć się jak dawanej wyglądały tradycje i zwyczaje związane z przygotowaniem do świąt i samą Wielkanocą. Z lektury tej niezwykle interesującej publikacji możemy się dowiedzieć więcej o spowiedzi z kartkami, kłapaczach, suszeniu się w Wielki Piątek, procesjach, Te Deum i śmigurcie…
Wielki Post
Popielec kładł kres wesołości. (…) Post od mięsa nie był tak przykry, bo chłop go mało jadał, ale post od ilości był ciężki. Jałowy żur z ziemniakami, sekulotka, kapusta, bób z żurem, kwaśnicą lub serwatką, karpiel bez spyrki, tylko mąką podtrzepane – i to dzień po dniu przez sześć tygodni – ujarzmiło nawet najbardziej frywolnego. (…)
Przez cały Post – aż do Wielkiej Nocy – w pewne dni tygodnia wszyscy domownicy musieli śpiewać pieść wielkopostną „Dobranoc Głowo Święta”, a w każdą niedzielę pójść na nabożeństwo „Gorzkie Żale, które zaczynało się o godzinie drugiej, a trwało do wieczora, (…) a kazanie też trwało całą godzinę. (…) w mrozy marzło się na kość, bo ubrania były liche.
Już od Popielca można było odbywać spowiedź wielkanocną „za kartkami”. Organista (…) sporządzał dokładny spis parafian i kartki te należało od niego podjąć za opłatą lub prezentem – i przy spowiedzi oddać księdzu. Po ukończeniu okresu Wielkiej Nocy ksiądz sprawdzał je z zapiskiem – i tych, co nie byli – najpierw wzywał ogólnie, potem upominał, a w końcu wymieniał domy, z których mieszkańcy nie byli do spowiedzi wielkanocnej. (…)
Parobcy i pastuchy starali się o palmy, zmawiali się, kiedy pójdą na leszczynę i kocanki; czas krótki – za kilkanaście dni już Palmowa Niedziela! Plamy to ich ambicja: im wyższa i większa – tym <<ważniejsza>>. (…) W kościele w tym dniu był tylko las palm, ludzi nie było widać. Chłopcy w czasie nabożeństwa głaskali dziewczęta palmami po głowach i chustkach, toteż wszystkie były kwiatem palmy przypieczętowane.
Wieczorami robiono z leszczyny krzyżyki z gałązką palmy, które w nocy z Wielkiego Czwartku na Piątek, przy odgłosie <<kłapaczy>> (jedno, lub parupałkowych i skrzynkowych na korbę), zatykano na dachach domostw i na narożnikach pól – w intencji ochrony zbiorów od gradu. W tę noc aż huczało po całym Gdowie od kłapaczy, ale i zbytków, rano ludzie mieli dość. Temu zdjęli bramkę od podwórka, innemu krosna do rżnięcia drzewa wystawili na komin, owemu <<wygódkę>> przynieśli pod drzwi (…). W Wielką Sobotę po południu młodzież zabrana pod kościołem na ciemnej jutrzni, goniła Judasza, którym od lat wielu zawsze był kościelny (…).
Wielki Piątek
W Wielki Piątek, z uwagi na śmierć Chrystusa – panowała ogólna cisza. Każdą drogą od samego rana zdążały gromadki parafian na obrzędy kościelne. Grób Boży – podobnie jak dzisiaj – urządzano w kaplicy. (…) Od roku 1875 straż koło Grobu Bożego pełnili stale członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej; po dwóch na zmianę, co pół godziny. Wierni przez oba dni odwiedzali z dziećmi Grób Boży i – modląc się – na kolanach obchodzili go wkoło. Później, w latach 1919 – 1939 straż przy Grobie Bożym pełniła młodzież Stowarzyszenia Chłopów, a dziewczęta świeciły tylko światła. Wszędzie odczuwało się już tylko nastrój uroczysty, świąteczny; gospodynie piekły kołacze, buchty, chleby i mięso w piecu, oraz przygotowywały święcone. Każdy, nawet najbiedniejszy, sposobił coś na święta. Kiełbasy, boczki, mięso pieczone, jajka, chrzan i duży bochen chleba wynoszono pod kościół, gdzie to wszystko co jakiś czas w Wielką Sobotę ksiądz święcił. I małe dzieci, podobnie jak i dzisiaj, też niosły w małych koszyczkach swoją <<święconkę>>.
W Wielki Piątek nie tylko pościło się co do jakości, ale się i <<suszyć>> musiało, to znaczy: cały dzień poza wodą nic do ust wziąć nie było wolno.
„Te Deum” w Wielką Sobotę
W Wielką Sobotę rano, wszyscy wolni od koniecznych zajęć brali udział w ceremonii kościelnej święcenia ognia i wody. Do flaszek z poświęconą wodą wkładano niedopałki ze stosu, jaki płonął na cmentarzu: wodą tą kropiono drzewa przeciwko robactwu. W czasie uroczystej Mszy, <<na Gloria>> wszyscy dzwonili w kieszeni metalowymi pieniędzmi, by ich nigdy nie brakło. W domach kończyli porządki świąteczne, przygotowywali karmę dla gadziny na oba dni – i wreszcie wieczorem, odświętnie ubrani wszyscy oprócz chorych i starych, podążali na rezulekcję, która zawsze odbywała się w sobotę wieczorem. Kościół nie mógł pomieścić wszystkich wiernych: wielu stało na zewnątrz, na cmentarzu. <<Górnice>>, sukmany, kaftany, lśniące gorsety, kwiaciaste spódnice i wyszywane fartuchy, a przede wszystkim przepięknie haftowane nakrycia głów mężatek, tak zwane <<kukuryki>> – przyciągały wzrok widza. Od Grobu Bożego rozległ się głos celebransa melodią o Zmartwychwstaniu Pańskim, który po kilku łacińskich refrenach intonował teraz staropolską pieśń: <<Wesoły nam dziś dzień nastał>>. Zebrany lud podchwytuje tę znaną melodię i z całej siły rozlegają się i obijają o mury kościoła dalsze jej słowa: <<… którego z nas każdy żądał>>. Prawie równocześnie i Wielki Dzwon swym potężnym <<bimm – bamm>>, oraz dwa mniejsze – włączają się w tę radosną pieśń Zmartwychwstania Pańskiego.
Uformowana procesja powoli wylewa się ze świątyni, wydłuża i otacza kościół. Wiedzie ją kościelny, ubrany w czerwony płaszcz i dźwiga ciężki krzyż, używany także do pogrzebów, mając po obu stronach dwóch chłopców szkolnych, również w czerwonych okryciach, niosących dwie dość duże, zielone, płaskie chorągiewki. Za nimi podążają młodzi parobczaki, podobnie ubrani – i z uwagą dźwigają wysokie sztandary, oraz duże, płaskie chorągwie kościelne. Każdy sztandar, czy chorągiew przedziela liczne czwórki postrojonych dziewcząt (<<obraźnic>>), niosących wspólnie na ramionach przeróżne feretrony procesyjne, ubrane w kolorowe, bibułkowe kwiaty. Jeden z feretronów niosą i mężczyźni odziani w barwne kaftany. Po obu stronach tej asysty procesyjnej, posuwają się wolno, poważnie niewiasty ze świecami w rękach, członkinie bractwa różańcowego. Procesja ustawicznie rośnie i jak rzeka stale wydłuża naprzód. Coraz to nowe tłumy wiernych, wysypujących się z kościoła, wydłużają ją w nieskończoność, bo zanim ostatni uczestnicy jednymi drzwiami opuścili kościół – już czoło procesji dosięgło drugich drzwi kościelnych i po raz drugi zaczęło okrążać świątynię. Celebransa, wiedzionego pod baldachimem przez wójta gminy, poprzedza gromadka małych dziewczątek, rzucających kwiaty pod jego stopy. Złocisty baldachim podtrzymuje czterech poważnych gospodarzy, ubranych także w odświętne kaftany i sukmany, a za nimi tłumy i tłumy rozśpiewanego ludu. Bez ustanku biją dzwony i lud śpiewa rozmodlony, a głos pieśni zmieszanych z muzyką dzwonów rozchodzi się ze wzgórza kościelnego na całą parafię i ogłasza budzącej się przyrodzie Cud Zmartwychwstania. Procesja – już po raz trzeci przechodząc przez drzwi kościelne – okrąża świątynię, a pieśń ta powtarzana ciągle od nowa nie ustaje. Ucichnie dopiero na uroczyste: <<Te Deum>>, kiedy celebrans wszedł do wnętrza kościoła i dosięgnął Wielkiego Ołtarza.
Pierwsze Święto Wielkiej Nocy
W pierwsze święto Wielkiej Nocy, gospodarze – po złożeniu sobie wzajemnych życzeń – rozdzielali między dziećmi i służbę poświęcone wczoraj dary Boże: wędliny, jajka, ciasta i chrzan, od którego nikt nie mógł się wymigać. Dzień ten był przeznaczony tylko na odpoczynek świąteczny i odwiedziny u rodziny.
Chodzenie po śmigurcie
W drugi dzień świat – tak zwany <<lany poniedziałek>> (albo <<śmigusowy>>) – biedni ludzie odwiedzali domy zamożniejszych, co nazywało się <<chodzeniem po śmigurcie>> i składali życzenia. Obdarowywano ich za to plackami, jajkami, a nawet wędliną. Młodzież natomiast w tym dniu zabawiała się wesoło w ,<<śmigus>>. Kawalerowie, parobczacy, podchodzili skrycie pod domy dziewcząt i konewkami lub ręcznymi sikawkami oblewali wodą znienacka pochwycone dziewczęta, nie zostawiając na nich suchej nitki. Niektórzy dopuszczali się wybryków i schwytane dziewczęta wpychali do stawów, co nawet nieraz było przyczyną poważnej choroby. Woda w tym czasie jeszcze za zimna na taką kąpiel! Toteż dziewczęta – bojąc się zmoczenia zimną wodą – kryły się i nie opuszczały domów. Dzieci lały się wzajemnie wodą, flaszkami i garnuszkami, nawet gnojówką. Początku tego zwyczaju należy szukać w czasach pogańskich, kiedy to na wiosnę topiono w rzece boginkę zimy i śmierci, a witało boginkę życia i wiosny – Marzannę. I wtedy to, tam nad wodą – odbywały się podobne oblewania.
Czas między Wielką Nocą a Zielonymi Świątkami – był okresem bardzo intensywnej pracy na roli.”.
Źródła zdjęć: www.szukajwarchiwach.gov.pl , Zdjęcie okładki „Kroniki Gdowa…” – Mój Gdów.
Źródło tekstu: „Kronika Gdowa przez wiek XVIII i XIX – do lat 60-tych XX wieku z opowieści, zapisków, dokumentów i not historycznych spisana”, autor Piotr Gumułka, wyd. I, Wydawnictwo Art. Connection