Wielkanocny pacierz
Nie umiem być srebrnym anioÅ‚em –
Ni gorejÄ…cym krzakiem –
Tyle Zmartwychwstań już przeszło-
A serce mam byle jakie.
Tyle procesji z dzwonami –
Tyle już alleluja –
A moja świętość dziurawa
Na ćwiartce włoska się buja.
Wiatr gra mi na koÅ›ciach mych psalmy –
Jak na koÅ›lawej fujarce –
Żeby choć papież spojrzał
Na mnie – przez biaÅ‚e swe palce.
Żeby choć Matka Boska
Przez chmur zabite wciąż deski –
Uśmiech mi Swój zesłała
Jak ptaszka we mgle niebieskiej.
I wiem, gdy Å‚zÄ™ swojÄ… trzymam
Jak zÅ‚oty kamyk z procy –
Zrozumie mnie mały Baranek
Z najcichszej Wielkiej Nocy.
Pyszczek poÅ‚oży na rÄ™ku –
Sumienia wywróci podszewkÄ™ –
Serca mojego ocali
ks. Jan Twardowski
Bóg odrzucił ten kamień
Bóg odrzucił ten kamień jakby nic nie ważył
I wstał tak lekko z grobu,
że na twarzach straży
Nie było widać lęku i zdumienia
Może nie zobaczyli nawet,
że się świat odmienia
Bóg zmartwychwstał,
odwalił groby naszych domów
Gdzie tak już dobrze we śnie dusznym było
I nie przepuścił tej nocy nikomu
Spod ciepłych pierzyn wywlekał nas siłą
Bóg zmartwychwstał,
odwalił groby naszych domów
Byśmy stanęli. Na światło spojrzeli
Byśmy wołaniem wielkim odetchnęli
Ernest Bryll
z tomu „Golgota Jasnogórska””, 2001
Dzieci na Wielkanoc
Dzieci na Wielkanoc są inne niż zazwyczaj,
W dzieciach na Wielkanoc jest moc tajemnicza,
Dzieci na Wielkanoc
WstajÄ… bardzo rano
I pytajÄ…: – Dlaczego dzwony tak gÅ‚oÅ›no krzyczÄ…?
Dzieci na Wielkanoc majÄ… czerwone usta,
Czerwonymi ustami plotą różne głupstwa:
Czy strażak śpi na wieży,
Czy słońce to jest księżyc
I dlaczego hiacynty zaglÄ…dajÄ… w lustra.
Ty dzieciom na Wielkanoc odpuść wszystkie winy:
Å»e rozlaÅ‚y atrament, że zbiÅ‚y sÅ‚oiki –
Gdy tak smacznie śpią nocą,
Nie dziw, że we dnie psocą,
Że wciąż w ruchu są, jak małe listeczki brzeziny.
Ty także byłeś mały. To historia dawna,
Powiadasz. Ja rozumiem – dzisiaj nosisz krawat,
Parasol i notesik,
Ale gdyś jest wśród dzieci,
Czy nie jesteś znów dzieckiem, powiedz, czy nieprawda?
Widzisz, ten świat jest wciąż niedoskonały:
Jednym ciÄ…gle zbyt groźny, innym wciąż zbyt maÅ‚y –
Ale wiedz: ciemne drogi,
Troski, trudy i trwogi –
Że dzieci, zawsze dzieci w nim opromieniały.
I jeszcze jedno cierpkie słówko jegomości
Podrzucę na odchodnym, z sympatii, z miłości:
Że gdy dzieciom, mój panie,
Zechcesz kropnąć kazanie,
Zaczynaj od kazania do własnych słabości.
Konstanty Ildefons Gałczyński