Omijając ostatnio szerokim łukiem salę kinową postanowiłam zainwestować w inne aktywności. Ruch na świeżym powietrzu i spotkania ze znajomymi oddaliły nieco wizję przebywania w mrocznych czeluściach przybytku X Muzy. W którymś momencie jednak, kiedy mijałam witrynę sklepu zoologicznego, w moje oko wpadł plakat reklamujący najnowszą kreskówkę Universal Pictures Sekretne życie zwierzaków domowych. I wtedy doznałam olśnienia. Tak po prostu, w tym momencie, podczas czynienia niezbędnych do przeżycia zakupów: zwiastun tegoż filmu widziałam już w ubiegłym roku w lipcu w wersji anglojęzycznej. I bardzo zapragnęłam go zobaczyć. I nie wiadomo dlaczego on pojawił się w polskich kinach dopiero teraz. Wtedy odezwał się we mnie dziecięcy bunt – ale jak to? dlaczego dopiero za rok? chcę teraz! To jest. Tu i teraz. I wiecie co Drodzy Czytelnicy? To nie to, czego pragnęła moja i na co tak czekała dziecięca część mojej duszy. Ale do rzeczy.
Sekretne życie zwierzaków domowych to bajeczka opowiadająca o tym, co nasze ukochane pupile robią w domu, kiedy my wychodzimy np. do pracy. Koty, psy, chomiki i papugi wcale nie śpią grzecznie na kanapie, posłaniu czy co tam mają pod łapą. Te stwory żyją swoim życiem i – uwaga – wcale za nami nie tęsknią. Łażą po gzymsach, buszują między mieszkaniami, odwiedzają się, słuchają heavy metalu albo odpalają mikser, żeby zażyć odrobiny przyjemności w postaci masażu. A kiedy jedno z nich nagle znika, potrafią zorganizować akcję ratunkową z ogólnomiejskim zasięgiem.
Będę szczera do bólu: szału nie ma. Film Renauda i Cheney’a nie zwala z nóg ani akcją, ani przesłaniem. Owszem, mam tę świadomość, że kreskówka z perspektywy dorosłego zawsze będzie miała jakiś brak, ale w świetle pojawiających się ostatnio tego typu filmów mam jednak apetyt na więcej. W bajce występują charaktery stereotypowo opisujące typy pupili. Mamy tu leniwą i grubą kotkę Chloe, której nie obchodzi nic oprócz jej samej, psa Maxa, który nad życie kocha swoją panią, czy suczkę Gidget – białą, puchatą kulkę siedzącą na poduszce i jedzącą z kryształowej miski, szaleńczo zakochaną w Maxie. Kiedy ten znika w tajemniczych okolicznościach wraz z drugim psem, który dołącza do grona jego domowników, pozostałe zwierzaki organizują akcję poszukiwawczą i przemierzają w tym celu kanały Nowego Jorku (bo tam – jakżeby inaczej – toczy się akcja). Wyprawa ta kończy się oczywiście sukcesem, a przesłanie, że miłość i przyjaźń zawsze wygrywają potwierdza swoją autentyczność.
Ja jednak czuję się nieco rozczarowana i oszukana. Animacja duetu twórców dowcipnych i pomysłowych Minionków w zeszłorocznym trailerze zapowiadała się szałowo. Niestety jak zwykle w zwiastunie zebrano najciekawsze momenty filmu, których w całości było naprawdę mało. Utarty schemat pozostawił niedosyt. Oddam jednak sprawiedliwość w innej kwestii. Kreskówka wizualnie zrobiona jest świetnie. Obraz ogląda się z przyjemnością, a postacie zwierzaków budzą nieskrywaną sympatię – nawet te z czarnym charakterem 😉
Wszystkie moje krytyczne słowa, które tu padły nie zmieniają faktu, że i tak uwielbiam oglądać w kinie animacje dla dzieci i tę również, mimo wszystko, miło zobaczyć z pociechami.
Wasza odkrywająca wewnętrzne dziecko Subiektywna Kulturomaniaczka
zdjęcie: archiwum.stopklatka.pl
Zobacz zwiastun filmu, o którym napisała nasza Subiektywna Kulturomaniaczka
źródło: Youtube.com