Rynek pracy nieustannie się zmienia, bezrobocie raz rośnie raz maleje. Powstają małe firmy rodzinne i wielkie korporacje. Na naszym rynku – lokalnym, mamy do czynienia głównie z firmami małymi i średnimi. Jeśli bierzemy pod uwagę dojazdy do Krakowa do pracy, a często nie mamy innego wyjścia, jedną z opcji jest stanowisko w korporacji. Olbrzymich firm, głównie z zagranicznym kapitałem, w Krakowie jest coraz więcej. Mówi się, że Kraków staje się miastem outsoringu. Czy to dobrze? Nie wiemy, na pewno są to nowe miejsca pracy. Jak pracuje się w korporacji, jakie są tego negatywne i pozytywne strony, zapytaliśmy jednego z mieszkańców Wieńca, który poznaje specyfikę pracy korporacyjnej od sierpnia ubiegłego roku. A jakie są wasze doświadczenia w tym temacie?
„Korporacja – dla większości z nas słowo to kojarzy się negatywnie. Od razu widzimy w wyobraźni open space i rząd biurek. Ludzie ze słuchawkami na głowach stukają w klawiaturę laptopa, nie mają czasu zamienić słowa z kolegą. Ponadto dla niektórych, korporacja jest miejscem gdzie rację bytu mają ludzie wyłącznie młodzi i do tego single. Niezbyt przyjemny obraz dopełniają programy mierzące ilość wykonanych nadgodzin, a także niewysokie zarobki. Co więcej istnieje przekonanie, że wykonywane procesy są monotonne i nie pozwalają nabywać nowych umiejętności.
No cóż jako pracownik jednej z krakowskich korporacji mogę zabrać głos w dyskusji czy korporacja to zło konieczne, czy też miejsce gdzie spokojnie można pracować. Jak zwykle prawda leży po środku. Wiele zależy od tego gdzie trafimy, kto będzie naszym przełożonym i jakie są nasze oczekiwania. Poniżej postaram się przedstawić argumenty za i przeciw pracy w korporacji oraz omówić pokrótce cechy charakterystyczne pracy w tym biznesie.
Korporacja rządzi się swoimi prawami. Procedury, procesy, taski, meeting’i, call’e, lunch brake’i, transiction – słowa określane jako korpomowa są chlebem powszednim dla pracowników korporacji. Aby przetrwać trzeba się dostosować i nie chodzi tylko o dresscode czyli sposób ubierania się w pracy. Należy stosować się do przepisów, procedur i sposobów postępowania, uregulowanych w masie różnych dokumentów. Niestety jest to smutna prawda. Oczywiście istnieją wyjątki i są firmy podchodzące mniej restrykcyjnie do procedur, ale nie są to wyjątki liczne.
Wszelkie odstępstwa od ustalonych zasad wychwytuje skomplikowany system „nadzoru” – programy do mierzenia wydajności, nieskończona ilość timesheetów oraz kilka szczebli przełożonych. Team Lider, manager, kolejny manager wszyscy są po to aby „pomóc” w pracy poprzez nieustającą „troskę” o pracownika. Pomimo sarkastycznej wymowy często tak wygląda rzeczywistość. Duży nacisk położony jest na wpasowanie człowieka do określonego wzorca i egzekwowanie przypisanych mu „tasków”.
Pewną wadą (ale i zaletą) jest anonimowość pracownika. Duża korporacja wciąga człowieka i nadaje mu numer ewidencyjny. Następnie dostaje się (po dłuższym zazwyczaj czasie) komputer, telefon i swoje miejsce w openspace. Następnie po nicniewnoszących szkoleniach otrzymujemy zadania do zrealizowania, gdy je opanujemy dostajemy kolejne. Człowiek sam musi zatroszczyć się o siebie, nie ma co liczyć na zbytnie zainteresowanie ze strony przełożonych no chyba, że chodzi o kontrolę czasu pracy i jej jakości (choć to drugie już niekoniecznie).
Praca jest dosyć monotonna i nie wymaga w wielu wypadkach szczególnej gimnastyki naszego zmurszałego umysłu. Powtarzalność tasków i długie siedzenie przed komputerem wymusza picie hektolitrów czarnego napoju – kawy – bez której codzienne funkcjonowanie w szklanych wieżowcach korporacji staje się wręcz niemożliwe. Kawa z ekspresu jest często za darmo. Można jej pić ile się chce w dodatku w kuchni będącej miejscem schadzek pracowników. Jedzenie i picie przy biurku raczej nie wchodzi w grę „clear desk policy” . Ta filozofia zakłada, aby na pulpicie biurka znajdowały się tylko potrzebne rzeczy, do których jedzenie nie należy. Kanapki z papierka są raczej passe. Obiady przynoszone w pojemnikach, w porze lanchu, wędrują raz za razem do mikrofalówki. Spożywanie posiłków to krótka chwila wytchnienia.
Trochę z przymrużeniem oka opisałem kilka nieprzyjemnych aspektów pracy w „korpo”. Ale, nie da się ukryć, są też pozytywy.
Przede wszystkim z korporacji ciężko zostać wyrzuconym. Praca jest stabilna. Jeśli ktoś odchodzi, robi to zazwyczaj z własnej inicjatywy. Zawsze można zostać zagospodarowanym w którymś z realizowanych projektów, więc nie należy się obawiać, że wypełniając swoje obowiązki pewnego dnia zostaniemy wezwani na ostateczną rozmowę z naszym szefem. Z drugiej strony niestety nie jest łatwo awansować – bez względu na to co mówi manager w trakcie przyjmowania do zespołu.
Zespół, czyli coś co gdzie indziej nazywane jest działem stanowi kolejny pozytyw. Pracując z ludźmi w jednym zespole, spędzając wspólnie czas na transicton i borykając się ze wspólnymi problemami, ludzie szybko się integrują. Oczywiście nie piszę, o wymuszanej przez politykę korporacji integracji na siłępodczas wyjazdów integracyjnych, ale o prawdziwym poczuciu wspólnej więzi wypracowanym przez długie godziny spędzone wspólnie w openspace.
Jeśli chodzi o zarobki – nie są tragiczne. Zazwyczaj lokują się powyżej średniej i choć nie są na tyle wysokie, aby nasz kolega informatyk poczuł się zazdrosny, to pozwalają funkcjonować na zadowalającym poziomie. Często można dorobić na wyjazdach zagranicznych – diety i dodatki stanowią atrakcyjny zastrzyk gotówki.
Podczas wyjazdów zazwyczaj wiążących się z transiction – czyli przejmowaniem obowiązków pracowników , których zadania zostały outsorcowane – można podciągnąć języki, a w czasie wolnym zwiedzić zagraniczne miasta. Korporacje zapewniają hotele i płacą diety więc na własną rękę w weekendy lub po pracy jest okazja, aby zobaczyć coś ciekawego.
Wymieniłem tylko niektóre pozytywne i negatywne cechy pracy w „korpo”. Trudno opisać wszystkie . Na pewno nie należy odradzać pracy w tego typu firmach. Zwłaszcza w Krakowie ciężko obecnie o wolny etat w innych spółkach. Korporacje i outsorcing kwitnie i ma się dobrze i na pewno jeszcze przez kilka lat będzie generował miejsca pracy. Decyzja jak zawsze należy do każdego z nas.
Jak inni o mnie mówią: korposzczur
Czyli pracownik jednej z korporacji, Jakub W.”
[Not a valid template]
Dla zainteresowanych słowniczek korpo-mowy:
ASAP, z angielskiego: as soon as possible – tak szybko, jak się da.
Krancztajm (crunch time), czyli ślęczenie w pracy po kilkanaście godzin, żeby nadgonić i nie dopuścić do nieuchronnie zbliżającego się fakapa
czelendżować np. problemy ( od challenge) – stawiać im czoła
Deadline – ostateczny termin wykonania zadania, projektu
Fakap (od ang. fuck up) duży problem, zawalenie sprawy
FTE (full time employee) – pracownik na pełny etat
Nekststepy – kolejne kroki (next step)
Target – cel
źródło słowniczka: http://polska.newsweek.pl/