„Pielęgniarstwo- moja miłość, pielęgniarstwo-moja pasja”- wywiad z Krystyną Miszczyk

 

Pielęgniarka, kto to jest? Pracownik opieki zdrowotnej, osoba przygotowana do realizacji świadczeń zdrowotnych, czy ktoś, kto czuje, rozumie i wczuwa się w sytuację innych osób, chorych, niepełnosprawnych, oczekujących wsparcia? Pielęgniarka to osoba, pielęgniarka to wartość, Pielęgniarka to posłanie, to wezwanie do opieki nad innymi, nad tymi, którzy sami nie potrafią funkcjonować we współczesnym świecie ze względu na swoją chorobę czy niepełnosprawność. Pielęgniarka to wartość, to , to ktoś, na kogo można liczyć w trudnych chwilach, ktoś, kto pomoże, wesprze, przytuli, doda otuchy w trudnej sytuacji.”

DR.N.MED. Grażyna Rogala-Pawelczyk, w Hołdzie Hannie Chrzanowskiej

 

MG: Od jak dawna Pani pracuje jako pielęgniarka?

IMG_2997KM: Od 1975 roku. Rozpoczęłam pracę w Klinice Chirurgicznej na Kopernika, na tzw. chirurgii białej. Po roku, jak urodziłam syna, przeniosłam się do Niegowici. Wtedy pracujący lekarz, doktor Liber, zaproponował mi pracę właśnie w tutejszym ośrodku zdrowia. Trochę się wahałam, bo byłam młoda, ambitna, chciałam jeszcze trochę popracować w szpitalu, więcej się nauczyć. Ale było też w domu małe dziecko, pracując na miejscu łatwiej było sprawować nad nim opiekę, więc przyjęłam tę pracę. Potem zmieniały się zarządy, trafiliśmy pod myślenicki ZOZ, ale cały czas pracowałam w Niegowici. W między czasie dokształcałam się :robiłam kursy, szkolenia. Po kolejnej reformie, która umożliwiła nam- pielęgniarkom, założenie spółek, zdecydowałyśmy się z koleżankami spróbować własnych sił.

MG: Z jakimi założeniami zaczynała Pani własną działalność?

MK: Na początku poza podstawową opieką pielęgniarską i położniczą chciałyśmy działać w sferze promocji zdrowia. Wierzymy bowiem, że im więcej będzie edukacji, im więcej promocji zdrowego stylu życia, informacji o możliwościach badań itp., tym społeczeństwo będzie bardziej  świadome, odpowiedzialne a zarazem zdrowsze. I tak też się działo w pierwszych latach działalności. Robiłyśmy białe soboty, gdzie mierzyłyśmy cieśnienie i poziom cukru we krwi, był czas, że na spotkaniach z KGW nasze położne uczyły samobadania piersi, zachęcałyśmy do profilaktyki. Niestety rzeczywistość nie pozwoliła nam tego rozwijać, Ponieważ wszystko robiłyśmy z własnych środków, nikt na promocję zdrowia nam nie chciał dać pieniędzy, w pewnym momencie już nie dałyśmy rady tego ciągnąć.

Oczywiście dziś odwiedzając naszych pacjentów edukujemy ich, doradzamy, informujemy na ten temat, ale to jest przy okazji wizyty, nie ma organizowanych specjalnych spotkań.

Obecnie nasza pielęgniarka szkolna przeprowadza profilaktykę w szkołach, tam gdzie mamy gabinet lub gdzie jeździmy. Ale to jest za mało.

MG: Dlaczego Pani wybrała ten zawód?

KM: Od początku wiedziałam, już w 7 czy 8 klasie podjęłam decyzję, kim chcę być, i konsekwentnie do tego dążyłam. Najprawdopodobniej fakt, że moja mama bardzo chorowała już w moim dzieciństwie,  i  przez to częsty kontakt z personelem medycznym, z pielęgniarkami wywarł wpływ na moją późniejszą decyzję. Ponadto jak kończyłam szkołę podstawową, w ośrodku w Niegowici była pielęgniarką Pani Władzia. Była ona dla mnie wzorem. Pamiętam ją jako bardzo elegancką, niezwykle życzliwą i ciepłą osobą. Stała się dla mnie takim pierwszym wzorem do naśladowania jeśli chodzi o mój zawód. Nigdy nie byłam obojętna na krzywdę innych, zwłaszcza głęboko dotykała mnie zawsze bieda, i nieszczęście dzieci oraz osób starszych. Zapewne wyniosłam to z domu. Jeszcze jako dziecko, moja mama często wysyłała mnie i moją siostrę do trzech pań, które zostały tu przesiedlone w Warszawy, po tym jak uciekły z Wołynia. Zanosiłyśmy im potrzebne rzeczy, mama pomagała im jak mogła. Takie doświadczenia zapewne też procentują w dorosłym życiu. Pomagać innym uczyłam się od dziecka.

MG: Co jest dla Pani najtrudniejsze w pracy?

KM: Zdecydowanie najtrudniejsza jest bezradność, kiedy ktoś bardzo choruje, kiedy już nic nie można zrobić, zwłaszcza kiedy choruje dziecko. Ale też trudne jest dla mnie jak osoby chore i stare zostają same, kiedy dzieci czy wnuki odwracają się plecami od nich. Nie ma nikogo kto by tym osobom podał lekarstwo, zrobił herbatę czy pomógł się umyć. Często jesteśmy tylko my-pielęgniarki. Rodzina odnajduje się tylko w święta czy nawet już na pogrzebie tych osób. Nie mogę tego pojąć, to boli, i spotykanie się właśnie z takimi sytuacjami jest bardzo trudne.

MG:  Z kim Pani łatwiej się pracuje, z dziećmi czy z dorosłymi?

MK: W tej chwili pracuję z dorosłymi, zwłaszcza ze starszymi, ponieważ zrobiłam specjalizację z zakresu geriatrii, i tym się interesuję. Problemami osób starszych, profilaktyką starości, co robić, a by ta starość nie była taka przykra. Opiekę nad dziećmi zostawiłam już moim koleżankom.

MG: Jak Pani pacjenci odnoszą się do Pani, czy w dzisiejszych czasach mają raczej postawę roszczeniową czy doceniają Pani pracę.

KM: Wiem, że pacjenci są różni, choć muszę przyznać, że osobiście nie spotykam się  z jakąś niechęcią czy roszczeniami. Jest dokładnie na odwrót, mam wrażenie, że moi pacjenci na mnie czekają, wyrażają radość, że ich odwiedzam w domu. I często to czego oczekują od nas, jako pielęgniarki, to nie tylko zabiegi pielęgnacyjne czy zastrzyki, ale rozmowa, wspólne wypicie herbaty. Ale to jest dobry i potrzebny czas, bo w takich sytuacjach poznaje się bliżej pacjenta, jego problemy często nie tylko zdrowotne. Jest to też czas, który możemy poświęcić na edukację, czy pomoc w załatwieniu następnej wizyty u lekarza specjalisty lub przygotowaniu listy leków, jeśli jest taka potrzeba.

Wszystkich pacjentów którzy są przewlekle chorzy np. z cukrzycą, odwiedzamy regularnie, i często te wizyty mają charakter właśnie edukacyjny. Takim często spotykanym problemem jest to, że pacjenci mają przepisane różne leki od różnych specjalistów, lekarz nie zawsze pyta co już ktoś bierze, i zdarza się, że pacjenci mają zdublowane działanie niektórych leków a innych często potrzebnych np. już nie wykupują. Takie sytuacje staramy się wyłapać i uporządkować, aby przy następnej wizycie już nasz podopieczny miał przygotowaną kompletną listę leków. Często przypominamy bardzo proste rzeczy, na które nie zwraca się uwagi a są ważne dotyczące np. pielęgnacji.

MG: Jakie ma Pani marzenia zawodowe?

KM: Jest takie jedno, chodzi o to, aby pielęgniarstwo było godnym zawodem. Aby  pielęgniarka mogła zarobić pracując w jednym miejscu, a nie musiała działać w trzech miejscach. Obecnie mamy naprawdę świetnie wyszkolone pielęgniarki, zdecydowana większość jest już z wykształceniem wyższym, np. u mnie aż 15 osób na 17 zatrudnionych ma wykształcenie wyższe. I drugie marzenie, to aby znalazły się pieniądze na promocję zdrowia, edukację, profilaktykę. Cały czas powtarzam i wierzę w to, że jak ludzie w tym temacie będą bardziej wyedukowani, to będą też bardziej odpowiedzialni za swoje zdrowie, w tej chwili tą odpowiedzialność zrzuca się na lekarzy.

MG: Co należałoby udoskonalić w dzisiejszym systemie opieki zdrowotnej.

KM: Na pewno dużo jest rzeczy, które można poprawić. To co często zauważam jako pielęgniarka to brak ciągłości w przekazywaniu informacji o chorobie pacjenta. Przykładem może być fakt, że szpital nie wysyła informacji do lekarza rodzinna o pobycie jego pacjenta wraz z opisem przebiegu leczenia, ale to sam pacjent ma zadbać o to, aby dokumentacja dotarła do ośrodka. Wiemy z doświadczenia, że nie zawsze tak się dzieje, ktoś zgubi kartę, inny odłoży to w czasie a potem zapomina. Ponadto lekarz rodzinny oraz pielęgniarki rodzinne powinny mieć pełny obraz leczenia danej osoby, przez różnych specjalistów, a nie  zawsze tak jest.

MG: Jak może ocenić Pani organizację służby zdrowia na przykładzie naszej gminy?

KM: Mogę powiedzieć, że na terenie Niegowici, gdzie mieszkam i pracuję działa to bardzo dobrze. Każdy ma prawo zapisać się do lekarza rodzinnego, do konkretnej pielęgniarki i położnej, a uczniowie do pielęgniarki szkolnej. Każdy powinien znać imię i nazwisko oraz numer telefonu nie tylko do lekarza, ale też do nas: pielęgniarek i położnych. Ale wiem, że niestety nie wszędzie tak jest. O ile ludzie wiedzą kto jest ich lekarzem, nie potrafią powiedzieć kto sprawuje nad nimi opieki pielęgniarką czy położniczą. Kiedy prowadziłyśmy zapisy do nas, spotkałam się często, że odpowiedzią, że „ja już położnej nie potrzebuję, bo już urodziłam dzieci”. I dopiero zaczynałyśmy tłumaczyć, ze praca położnej to nie tylko opieka poporodowa, ale także przy menopauzie czy po zabiegach ginekologicznych. Często ludzie nie wiedzą na jaką pomoc mogą liczyć.

MG: Chciałam na koniec zapytać w jaki sposób Pani odpoczywa?

KM: Zawsze miałam dużo ruchu, kocham ogród, praca fizyczna pozwala mi psychicznie odpocząć i  zregenerować siły. Ale lubię też teatr, kino i dobrą książkę.

MG: Dziękuję za rozmowę

KM: Dziękuję

rozmawiała: Iwona Warchał

Hymn pielęgniarski

W świat niesiemy swe serca gorące
Najpiękniejsze głosimy idee
Aby ludziom dać pokój i słońce
By cierpiącym przywrócić nadzieję.

Zawód nasz przeszedł wielkie dni chwały
Gdy o wolność się walki toczyły
Pielęgniarki na frontach też były
I ofiarnie swą służbę pełniły.

W służbie naszej przodować będziemy
Dla Ojczyzny – Jej dobra pracować
A gdy trzeba i ginąć będziemy
Żeby życie ludzkie ratować

My nie chcemy, ni wojen, ni bojów
Dość krwi bratniej i ofiar faszyzmu
My jesteśmy siostrami pokoju
Służyć chcemy idei humanizmu.

 

Autor: admin

Udostępnij post na:

Skip to content