Obiecywał, że nie wyprowadzi się z Winiar- wspomnienie Zbigniewa Wodeckiego

Od śmierci Zbigniewa Wodeckiego minął już ponad miesiąc. Pożegnano go ostatnimi oklaskami na cmentarzu Rakowickim. Przeszła fala przypominania jego nagrań, wywiadów, wspomnień przyjaciół i znajomych. Ale był takim artystą, takim człowiekiem, którego zapomnieć nie sposób. Ktokolwiek się z nim zetknął choćby na chwilę, zachowa o nim wyłącznie pozytywne, ciepłe wspomnienia. Bo taki był –bezpośredni, radosny, pełen dobrej energii. I taki pozostanie w pamięci tych, którzy mieli okazję poznać go osobiście, widywać nie tylko na scenie, ale i w innych okolicznościach.
– O tym, że Wodecki ma dom w Winiarach, dowiedziałam się gdzieś na początku lat osiemdziesiątych. Jeździliśmy wtedy na wakacje do Winiar. Kiedyś razem z mężem wsiadłam do autobusu, żeby podjechać do Gdowa. Nagle jakaś kobieta zaczęła prosić mojego męża, żeby zaśpiewał „Pszczółkę Maję”. Nie wiedzieliśmy o co chodzi. W tamtych czasach mój małżonek faktycznie przypominał Wodeckiego – blondyn z bujną czupryną, przyciemnione okulary, podobna sylwetka. Nawet wiek się zgadzał – wspomina ze śmiechem pani Anna z Krakowa. – Gdy opowiedziałam to znajomym w Winiarach, od razu załapali, skąd ta „Pszczółka”…

Jak Zbigniew Wodecki trafił do Winiar?

To „wina” Pani Marii Dominik, która sprzedała mu dom. – Zbyszek kupił go ode mnie jakoś w maju czy czerwcu 1981 roku, a wprowadzili się do niego w 82 – opowiada pani Maria. – Bardzo im się na Górkach spodobało. Ich kontakty nie skończyły się z chwilą zawarcia transakcji. Zaprzyjaźnili się. Mówili sobie po imieniu – pani Maria była o 3 lata starsza, więc wszystko zostało w jednym pokoleniu. Odwiedzali się. – Wstępowali do nas, albo myśmy szli na Górki. Zbyszek zapraszał ich na okolicznościowe imprezy, ale dziękowali, bo czuliby się nieswojo wśród „takich artystów”. Zbyszek – co innego. – On był swój. Normalny, równy człowiek. Nikogo nie trzymał na dystans – jak był na wsi to był wiejski, jak w mieście – miastowy. Bardzośmy się lubili. Oboje to przedobrzy ludzie.
– Bardzo Zbyszka lubiłam, jego piosenki, śpiew, granie na skrzypkach, czy trąbce. Można było siedzieć dzień noc i słuchać. Starego domu na Górkach już nie ma –w czasie powodzi w maju 2010 tuż koło niego osunęła się ziemia. Ale Wodeccy polubili widać ten zakątek, bo wybudowali sobie siedzibę kawałek wyżej. To wprawdzie nie ten sam dom, ale prawie to samo miejsce.

W całej okolicy był lubiany

Mieszkańcy wsi byli dumni, że bywa wśród nich. – To wielka strata dla naszej społeczności, traktowaliśmy go jak mieszkańca –mówi sołtys Winiar Zbigniew Włodarczyk. – Gdy go poznałem – na początku byłem w szoku, już wtedy był znany – a zachowywał się zwyczajnie – opowiada sołtys. – Prosty, jakby wychowany wśród nas. Porządny, uczciwy człowiek. Rozmawialiśmy o różnych sprawach, np. o naszej drodze. Wszyscy się cieszyli, jak przyjeżdżał. – O, jedzie Zbyszek… W Winiarach odbywały się też nietypowe koncerty, które wspominają mieszkańcy. Bo Wodecki nieraz grał na skrzypkach koło domu…Tak dla przyjemności. A gdy przychodzili sąsiedzi do pomocy – pracowali, a on im grał. Sołtys wspomina koncert w Gdowie, na którym artysta zachwycił wszystkich grą i śpiewem, a zadziwił werwą.- Tyle planów,
tyle koncertów miało jeszcze być – mówi sołtys. – No cóż, takie jest życie – nie wiadomo, co czyha za rogiem. Poszedł nam Zbysiu…

Żartował: Gdów mnie nie zaprasza

Wójt gminy Gdów Zbigniew Wojas poznał Zbigniewa Wodeckiego w 2010 roku, przy okazji formalności związanych z budową nowego domu w miejsce zagrożonego przez osuwisko. – Przyjechał z żoną do Urzędu Gminy, rozmawialiśmy na temat obiektu i tego, że trzeba dom wybudować w innym miejscu. Należało mu się odszkodowanie, ale z niego zrezygnował. Powiedział, że nie chce obciążać gminy, że są inni, bardziej potrzebujący, a on sobie poradzi – wspomina wójt. – Zobaczyłem, jakiej to klasy nie tylko artysta, ale i człowiek. Był uśmiechnięty, żartował. – A jeszcze w Gdowie nie koncertowałem, Gdów mnie nie zaprasza… Po kilku latach, gdy było już gdzie koncertować, bo powstała hala sportowo-widowiskowa – przyjął zaproszenie. Koncert odbył się 14 marca 2017 roku, zaledwie ponad 3 miesiące temu. Był – jak zwykle – fantastyczny. Z tą tylko różnicą, że artysta kilka razy podkreślał, iż śpiewa i gra dla sąsiadów. I zapewniał, że nigdy się z tej okolicy nie wyprowadzi…

Barbara Rotter-Stankiewicz

zdj. Piotr Sionko z koncertu w Gdowie

Pełna fotorelacja z koncertu Zbigniewa Wodeckiego, który odbył się 14 marca 2017- galeria zdjęć

Autor: admin

Udostępnij post na:

Skip to content