Letni festiwal muzyczny „Wawel o zmierzchu”

                Lato sprzyja wychodzeniu na zewnątrz. Wychodzeniu dosłownie i wielu odmianach przenośni również. Kultura wysoka ma dzięki temu pretekst, by pod gołym niebem pozachwycać nie tylko koneserów i stałych bywalców, ale też tych, którzy na co dzień nie mają zwyczajnie czasu, by odwiedzić przybytki takie jak filharmonia czy teatr. Wakacje dobiegły końca, z pogodą też będzie różnie, ale wspomnienia plenerowych imprez zostaną długo.

W ostatnią sobotę sierpnia miałam okazję posłuchać muzyki klasycznej w nietypowym miejscu, aczkolwiek bardzo do tego celu odpowiednim – na wawelskim wzgórzu. Od kilku już lat Grupa Twórcza Castello wraz z władzami Wawelu z zaangażowaniem organizują letni festiwal muzyczny „Wawel o zmierzchu”. Festiwal ten cieszy się ogromnym powodzeniem, a na widowni zasiadają również słuchacze z zagranicy. W tym roku 9 edycja imprezy przyciągnęła rzesze melomanów. Koncerty odbywały się w każdą sobotę lipca i sierpnia na Dziedzińcu Batorego i Arkadowym Zamku Królewskiego.

Muszę przyznać, że muzyka słuchana pod pięknym letnim wieczornym niebem ma niewyobrażalny urok i czar. Zapadający zmierzch i ostatnie promienie słońca błądzące po detalach architektonicznych Wawelu tworzą fantastyczny spektakl. Ale żeby nie było, że tylko tak pięknie i różowo, to powiem Wam szczerze, Szanowni Czytelnicy, że moja wizyta na królewskim dworze została okupiona niemałym wysiłkiem. Ponieważ sobota to dla mnie często dzień typowo roboczy, to dodatkowo postanowiłam wykonać trening biegowy w innej niż zazwyczaj okolicy, co wiązało się z dotarciem tam samochodem. Trening w piekielnej temperaturze i powrót do domu zajęły mi tyle czasu, że oprócz prysznica i zamiany koszulki biegowej na elegancką kieckę to było na tyle. Dzięki temu, że posiadam mały i zgrabny samochód, szybko znalazłam miejsce do zaparkowania i dopiero wtedy mogłam zwolnić tempo i w zupełnie nie biegowy sposób przemieścić się do celu mojej podróży. Kraków dla mnie zawsze miał swój niepowtarzalny urok, ale Kraków w sobotni letni wieczór jest naprawdę wyjątkowy. Mimo ekscytacji związanej z czekającymi na mnie doznaniami muzycznymi, przejście tych kilkuset metrów było dla mnie jak wyciszające preludium do nadchodzącego wieczoru.

Orkiestra CORda Cracovia pod batutą Łukasza Borowicza zaserwowała niesamowitą ucztę muzyczną składającą się z utworów Wolfganga Amadeusza Mozarta i Béli Bartóka. Na deser wystąpili wspaniała harfistka Małgorzata Zalewska i flecista Łukasz Długosz. Muzyka płynąca ze sceny spowodowała, że udało mi się przenieść w zupełnie inny świat, niż ten, który zostawiłam za bramą zamku. Muzyka klasyczna w ogóle powoduje u mnie totalny reset i oderwanie od rzeczywistości, a w dodatku w takim otoczeniu staje się doskonałym pretekstem do oderwania od bieżących problemów.

Finałowy koncert letniego festiwalu „Wawel o zmierzchu” był świetnym akcentem kończącym wakacje.

Życzę i sobie i Wam, Drodzy Czytelnicy, by takich akcentów (nie tylko muzycznych) było więcej.

Wasza zasłuchana Subiektywna Kulturomaniaczka

IMG_3036 IMG_3040

Autor: admin

Udostępnij post na:

Skip to content