W Centrum Kultury w Gdowie w niedzielne popołudnie została zainaugurowana wystawa prac pani Żanety Bzdyl. Artystka jest studentką wydziału rzeźby na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Jej wielką pasją jest lotnictwo, czemu daje wyraz w swojej twórczości. Spotkanie rozpoczęło się od minirecitalu wokalnego pani Marioli Skowronek, laureatki konkursów CK-art oraz Festiwalu Piosenek Andrzeja Zielińskiego. Po muzycznym występie pani Żaneta opowiedziała o sobie, swojej pasji i o wystawie. Licznie zgromadzona publiczność z zainteresowaniem oglądała wyeksponowane prace. Artystka została nagrodzona gromkimi brawami.
Wystawę można oglądać w Centrum Kultury w Gdowie do 25 października. A już teraz zapraszamy na rozmowę z autorką prac, Panią Żanetą Bzdyl.
MG: Jest pani związana z Gdowem albo gminą gdowską?
ŻB: Gmina jest mi bliska od dzieciństwa. Wychowała się w niej moja mama, mam tutaj rodzinę, znajomych, narzeczonego, a niebawem sama będę jej mieszkanką.
MG: Studiuje pani na ASP w Krakowie na wydziele rzeźby?
ŻB: Tak, jestem właśnie na ostatnim, piątym roku studiów. W najbliższych semestrach będę robić dyplom i bronić prace magisterską.
MG: To była wymarzona uczelnia?
ŻB: Na początku tak, chociaż później szukałam też innych możliwości. Od dziecka trudno mnie było oderwać od kredek, zaczęłam interesować się sztuką i tak trafiłam do Liceum Plastycznego w Nowym Wiśniczu. Na ASP docelowo marzyłam o konserwacji, pokrewnej z moim kierunkiem w liceum, ale na ostatniej prostej zmieniłam zdanie i złożyłam papiery na rzeźbę. Po pierwszym roku, nie do końca zadowolona ze swojego wyboru, wzięłam urlop dziekański i spróbowałam swoich sił na innej uczelni. To też nie było miejsce dla mnie – wróciłam tam, gdzie zaczęłam.
MG:Czy trudno było się na niej znaleźć?
ŻB: Trudne były momenty, w których podejmowałam decyzję związaną z wyborem kierunku. Liceum rozwinęło we mnie wiele pasji, których nie znajdę tylko na jednym wydziale. Chciałoby się połączyć kilka przedmiotów z wielu kierunków, co niestety nie jest w pełni możliwe. Same egzaminy na Akademię nie sprawiły mi większej trudności, byłam przygotowana i pewna siebie. Po za tym, w obecnych czasach na nasz kierunek chętnych jest niewiele ponad stan miejsc jakimi dysponuje uczelnia. Kiedyś były 3, 4 osoby na jedno miejsce, to dopiero była konkurencja!
MG: Jak wygląda pani zwykły dzień?
ŻB: Wakacje są dla mnie czasem bardzo pracowitym z racji tego, że studiuję dziennie i w ciągu nich muszę zapracować na studia, które nie są tanie. Z kolei okres 10 miesięcy zajęć jest swego rodzaju odpoczynkiem:). Lubię to co robię więc sprawia mi to dużo przyjemności. Na uczelni mamy bardzo elastyczny grafik więc ode mnie zależy o której rano się na niej pojawię. Plan działania ustalam sobie sama. Mamy kilka obowiązkowych zajęć, na których muszę się pojawić, reszta to czas od -do w którym projektuję i tworzę. Na co dzień dużo czasu poświęcam też swoim innym pasjom – treningom, podróżom oraz od niedawna wędkarstwu. No i oczywiście mojemu narzeczonemu, z którym dzielę te wszystkie pasje! W tym roku czeka mnie jednak zburzenie harmonii. Robię dyplom, piszę pracę magisterską i wychodzę za mąż. Myślę, że żaden z dni najbliższego roku nie będzie „zwykłym dniem”.
MG: Interesuje się pani lotnictwem, tworzy prace z nim związane, skąd taka pasja?
ŻB: Łączę rzeczy, które kocham! Od dziecka mama podsuwała mi kartki a tata zabierał na balkon, nocą pokazywał gwiazdy, a za dnia samoloty. Bardzo to lubiłam. Kiedyś wspomniałam w domu o lotnictwie, o Dęblinie, ale wyśmiali mnie, że niby kobieta w wojsku.. Poszłam na ASP, ale z tyłu głowy wciąż miałam niewykorzystane szanse. Po pierwszym roku postanowiłam, że jak nie spróbuję to się nie przekonam! Jestem uparta i zawsze pewnie dążę do celu. Marzyłam i wciąż marzę o samolotach myśliwskich! Uwielbiam F16 i to za sterami tej właśnie maszyny widziałam siebie w swoich wizjach. Złożyłam papiery na pilota do Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie, odbyłam wszelkie badania, ale coś poszło nie tak.. Przyszła decyzja -samoloty transportowe. Chcąc maksymalnie wykorzystać co daje mi los, zrobiłam kurs skoczka spadochronowego, przeszłam szkolenie wojskowe, odbyłam loty szkoleniowe, później samodzielne. Zrobiłam parę beczek i korkociągów samolotem akrobacyjnym i 'wróciłam na ziemię. Ludzie często pytają mnie, dlaczego nie chciałam spróbować innego rodzaju samolotów, dostałam szansę, przecież chciałam latać. Zawsze odpowiadam krótko: to tak jakby ktoś zaproponował mi zamiast jazdy rajdówką – samochód ciężarowy. Jest różnica, prawda?
MG: O tak, z pewnością! Co w lotnictwie zachwyca panią, by potem stać się pracą plastyczną: maszyna, piękno ziemi widzianej z samolotu, emocje związane z lotem, czy może jeszcze coś innego?
ŻB: To prawda, od pewnego czasu znaczna część moich prac jest związana z lotnictwem. Tworzę pracę abstrakcyjne, będące moimi wizjami lotniczego świata. Poruszam się także w przestrzeni samego symbolu samolotu i zjawisk, które mu towarzyszą. Chcę tym zachęcić wszystkich do lotnictwa i pokazać swoją miłość. Sama z punktu nie tylko artysty, ale i pilota patrzę na to jakie emocje rodzą się we mnie podczas lotu. Uwielbiam też oglądać pokazy lotnicze i podziwiać możliwości tych wspaniałych maszyn.
MG: Wspomniała pani, że jedna z prac właśnie wróciła z konkursu: gdzie się odbywał, która to praca i jaką nagrodę zdobyła?
ŻB: Owszem, praca właśnie wróciła z Wrocławia z II Ogólnopolskiego Festiwalu Artystycznego. Była prezentowana w Narodowym Forum Muzyki, wraz z innymi pracami artystów z całej Polski. Mowa jednak o wcześniejszym wydarzeniu. W marcu moja praca została nagrodzona w konkursie wydziałowym ASP, gdzie z każdej pracowni została wybrana tylko jedna, najlepsza praca. Prezentowana była w murach uczelni przez dwa tygodnie. Dla mnie to nie nagroda fizyczna była ważna, lecz ta ogromna satysfakcja, radość oraz dzięki temu wciąż rosnąca rozpoznawalność :):). Praca nosi tytuł „Europa widziana z samolotu nocą”, ma wymiary 200×140 cm i jest prezentowana również na mojej obecnej wystawie, w Centrum Kultury w Gdowie.
MG: Jakie są dzisiaj perspektywy na przyszłość dla młodej artystki?
ŻB: Wszystko zależy przede wszystkim od szczęścia, sam talent i ciężka praca mogą nie wystarczyć. Bardzo często spotykam się z opinią, że artysta to nie zawód. Osobiście uważam, że praca jak każda inna, choć bez jej wytworów bylibyśmy w stanie przeżyć. Finansowo, trzeba wyrobić sobie nazwisko, później już wiele od tego zależy. Znalezienie pracy w zawodzie nie jest łatwe, ale nie oszukujmy się, nie jest to też niemożliwe. Dyplom uczelni artystycznej wiele ułatwia, firmy chętniej przyjmują pracowników z odpowiednim dokumentem. Plusem jest szeroki zakres umiejętności, które rozwija w nas uczelnia. Możemy również rozwijać swoje talenty w pracowniach, zajmować się sprzedażą własnych prac, choć tu tak jak już wspomniałam, dużo zależy od nazwiska i szczęścia. Często sztuka jest też tylko dodatkiem, pasją w wolnych chwilach od pracy, która nie jest związana z naszym zawodem, ale jest głównym źródłem naszego utrzymania
rozmawiała Anna Suchoń