„Konie wypełniają niemal całe nasze serce”- rozmowa z Panią Małgorzatą i Panem Piotrem, którzy prowadzą „Dom w Polach”

Zapraszamy na rozmowę z Panią Małgorzatą i Panem Piotrem ze Zręczyc, którzy prowadzą „Dom w Polach”, miejsce dla tych, którzy nie tylko pragną nauczyć się jeździć konno, ale również chcących poznać koński język, zachowania, zbudować więź i zaufanie z tymi zwierzętami.

MG: Jak i od kiedy rozpoczęła się Państwa przygoda z końmi?

PM: Nasza przygoda z końmi zaczęła się 9 lat temu, gdy byliśmy przejazdem w pewnym gospodarstwie agroturystycznym. Wtedy nasza mała córeczka zapałała romantyczną miłością do tych pięknych zwierząt. To był początek dla nas wszystkich.  

Droga do celu była trudna, długo szukaliśmy miejsca, gdzie nie tylko wsiada się na konia i jeździ, ale też można uczyć się pracować z koniem i układać go pod określone potrzeby jeźdźca. Naszym marzeniem stało się stworzyć miejsce, gdzie i ludzie i konie będą się czuć dobrze. Gdzie małe dzieci mogą uczyć się jeździć na konikach dostosowanych do swojego wzrostu i gdzie można uczyć się rozumieć te zwierzęta.

MG: Skąd wzięła się nazwa „Dom w Polach”?

PM: Nazwa naszego domu wzięła się z jego położenia. Dom rzeczywiście stoi wśród pól. Tak zaczęli nas nazywać miejscowi i kurierzy i tak już zostało.

MG: Co oferujecie?

PM: Oferujemy naukę jazdy konnej dla dzieci i dorosłych. Specjalizujemy się w nauce małych dzieci, które swą przygodę mogą zacząć już w wieku 4 lat w naszym kucykowym klubie. Razem z rodzicami dostają pod opiekę kucyka, którego razem czyszczą, czeszą, chodzą z nim na spacery i karmią. Oczywiście odbywa się to pod naszą opieką.

Naukę jazdy na lonży zaczynamy od 7 roku życia. Starsze dzieci i dorośli uczą się również pracy z koniem z ziemi. Od czasu do czasu chodzimy na relaksujące spacery, a z zaawansowanymi jeźdźcami jeździmy w tereny. W naszej okolicy są naprawdę piękne miejsca, które można podziwiać z końskiego grzbietu.

MG: Ile macie zwierząt u siebie?

PM: Nasz stadko liczy 10 koników mniejszych i większych. Głównie są to kucyki szetlandzkie, ale też hucuły, kuc walijski i koń arabski.

MG: Jak na co dzień  wygląda praca przy koniach?

PM: Każdy ranek zaczyna się od przywitania z końmi, sprawdzenia czy u nich wszystko dobrze, sprzątania na padoku i przy paśnikach, karmienia i pojenia. Potem w zależności od potrzeby jest czas na pracę z ziemi i z siodła.

MG: Co mamy rozumieć przez pracę z ziemi?

PM: Krótko mówiąc to ćwiczenia, które wykonujemy stojąc na ziemi i prowadząc konia na linie. Zatrzymanie, cofanie, ustąpienie zadu i przodu, prowadzenie konia po kole we wszystkich chodach itd. Wszystkie nasze konie przeszły szkolenie z ziemi. Uważam, że jest to podstawa w budowaniu wzajemnych relacji, która potem przenosi się na jazdę w siodle. Jeśli koń nie potrafi właściwie „odczytać” człowieka, pomiędzy jeźdźcem a koniem dochodzi do nieporozumień. Praca z ziemi jest ściśle powiązana z wiedzą na temat końskiej natury. Koń to zwierzę roślinożerne, czyli uciekające przed drapieżnikiem. My, ludzie, jesteśmy dla koni drapieżnikami i to my w stosunku do nich powinniśmy dostosować niektóre nasze zachowania, aby osiągnąć dobre porozumienie między dwoma tak różniącymi się gatunkami.

MM: Na co dzień obserwujemy zachowania koni w stadzie, w jaki sposób bawią się ze sobą, jak okazują radość, złość, czy zniecierpliwienie, a nawet jak ze sobą walczą. Naszym jeźdźcom staramy się przekazać, że konie to nie maszynki do jazdy, tylko uczuciowe, wrażliwe zwierzęta. Każdy ma inny, niepowtarzalny charakter. Naszą ideą i celem jest wypracowanie pomiędzy jeźdźcem a koniem zaufania, szacunku i ustaleniu relacji opartej na przywództwie człowieka. To tak pokrótce, bo temat jest bardzo szeroki.

MG: Czy w pracę przy koniach angażuje się cała rodzina?

PM: Zarówno żona, jak i córka pomagają mi w pracy przy koniach i w układaniu ich. Kiedy córka wyrosła z kucyków, zacząłem uczyć ją powożenia bryczką. Jestem z niej naprawdę dumny, bo doskonale sobie z tym radzi. Ma też w planach skończyć technikum hodowcy koni i rozwijać dalej naszą działalność. Myślę, że to wspaniałe, że dzielimy wszyscy tę samą pasję.

MG: Prowadzą Państwo naukę jazdy, w jakim wieku najlepiej zacząć swoją przygodę z jazdą konno? Czy początki bywają trudniejsze dla dzieci czy dla dorosłych?

MM: Trudno odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ osoba dorosła bardziej kieruje się rozumem przy nauce jazdy, a dziecko sercem. Dla każdego co innego jest ważne, ponieważ dopiero z wiekiem i rozwojem oczekiwania rosną. Dla przedszkolaka najważniejsza jest możliwość przytulania, głaskania, czesania grzywy, a potem przejścia się na grzbiecie ulubionego konika na spacer wśród pól. 7 – 8 latek jest dumny, kiedy pierwszy raz samodzielnie kieruje konikiem w stępie, a potem w kłusie.

PM: Obserwuję dzieci podczas jazdy i widzę, kiedy są gotowe na kolejny kroczek do przodu. Wszystko ma przyjść w odpowiednim czasie. Bardzo ważne, aby rozwój dziecka był stopniowy, nie należy niczego przyśpieszać, bo stąd potem biorą się różne lęki i zahamowania.

MM: Jak przygotować dziecko na pierwszą wizytę? O czym należy pamiętać, chcąc rozpocząć przygodę z tymi zwierzętami?

MM: Na pierwszą lekcję jazdy wystarczą długie, wygodne spodnie dresowe i adidasy. Na miejscu mamy możliwość wypożyczenia kasku. Dopiero po kilku jazdach, gdy już połkniemy „końskiego bakcyla” możemy zaopatrzyć się w strój jeździecki i własny kask. Należy też uprzedzić dziecko, aby zachowało spokój w obecności konia, nie biegało i nie krzyczało, ani nie podchodziło od tyłu, kiedy koń nas nie widzi. Trzeba mieć świadomość, że jeździectwo należy do sportów ekstremalnych i niesie za sobą ryzyku upadku. Nawet najlepiej wyszkolone i spokojne konie mogą się wystraszyć i uskoczyć w bok lub podbiec parę kroków do przodu. Również pamiętajmy, że mały kucyk to nadal koń wielokrotnie silniejszy od człowieka.

MG: Czy praca w ośrodku zapełnia Państwu cały wolny czas czy macie także inne hobby?

PM: Konie wypełniają niemal całe nasze serce, ale jest też mała przestrzeń na hobby. Żona rysuje i maluje, ale… wyłącznie konie, córka gra na saksofonie, a ja  w wolnym czasie… układam konie.

MG: Czy w Waszych sercach jest jeszcze miejsce na inne zwierzęta, macie np. zwierzęta domowe?

MM: Mamy owce wrzosówki, psy i kota. Zawsze też znajdzie się miejsce na kolejnego kucyka..:)

zdj. archiwum prywatne

Autor: admin

Udostępnij post na:

Skip to content