Dzisiejszy wpis, w cyklu „Czytam, bo lubię” nawiązuje do wczorajszego Światowego Dnia Czytania Tolkiena. Pan Jakub Warchał, który jest fanem twórczości tego brytyjskiego pisarza, opowiada o swoich początkach z tolkienowskim światem.
Pierwszy raz o Tolkienie usłyszałem będąc małym chłopcem, jeszcze w wieku przedszkolnym. Mój tata opowiadał mi i mojemu bratu bajki na dobranoc. Jednego wieczoru rozpoczął opowieść o czarodziejskim pierścieniu i grupie niezwykłych towarzyszy, którzy chcieli go zniszczyć aby pokonać złego czarnoksiężnika. W ten sposób tata chciał nas zainteresować „Władcą Pierścieni”-trylogią Tolkiena, której był wielkim fanem.
Wtedy, pamiętam dobrze, opowieść ta wydała mi się straszna i niezrozumiała. Byłem po prostu jeszcze zbyt mały. Bo choć świat wykreowany przez mistrza fantastyki jest pełen krasnoludów, elfów i goblinów, to nie jest pozbawiony mroku i zła. „Trylogia”, „Hobbit” czy „Silmarilion” to dzieła przeznaczone dla nieco starszego czytelnika, który wraz z upływem lat, sięgając po nie ponownie, odkrywa na nowo bogactwo wykreowanego świata.
Dlatego też, drugie spotkanie z tym wspaniałym autorem, wywołało we mnie zgoła odmienne emocje. Ponad 25 lata temu, w gorący wakacyjny dzień, między szóstą a siódmą klasą podstawówki, zapędziłem się do biblioteki. Pewnie pod blokiem nie było kolegów i musiało mi się strasznie nudzić, więc zdecydowałem się na pożyczenie jakiejś książki. Mój wybór padł na pierwszą część „Władcy Pierścieni”. Nie przypadkowo, bo choć od bajek na dobranoc minęło sporo czasu, to o tym tytule co jakiś czas słyszałem w domu, w gorących dyskusjach prowadzonych między moim starszym bratem a tatą. Chciałem w nich uczestniczyć i byłem ciekawy co też kryje w sobie trylogia, że po mimo upływu tylu lat nie chce trafić do zbioru książek zapomnianych.
Wracając do domu z biblioteki przeczytałem pierwszą stronę:
„Trzy Pierścienie dla królów elfów pod otwartym niebem,
Siedem dla władców krasnali w ich kamiennych pałacach,
Dziewięć dla śmiertelników, ludzi śmierci podległych,
Jeden dla Władcy Ciemności na czarnym tronie
W Krainie Mordor, gdzie zaległy cienie […]”
Miałem ciarki na plecach. Ten wiersz przeniósł mnie z Krakowa lat 90 tych do trzeciej ery Śródziemia, gdzie rozgrywała się najwspanialsza historia w jakiej kiedykolwiek uczestniczyłem.
Tolkien wciąga czytelnika. Nie śledzimy przygód bohaterów, nie czytamy o świecie, w którym toczy się akcja, nie dowiadujemy się o emocjach postaci. My to wszystko przeżywamy. Nie umiem opisać „Władcy pierścieni”. Nie mam takich umiejętności – a nawet jakbym je miał to zajęło by to zbyt wiele miejsca. Napiszę tylko, że książka ustaliła kanon fantastyki. Odnajdziemy w niej wspaniałych bohaterów: czarodziei, wojowników, złych goblinów ale też sympatycznych hobbitów. Niezwykłe przygody: loty na ogromnych orłach, bitwy z hordami orków, wędrówki Entów – pasterzy drzew. Poznajemy rozległe krainy: królestwo Gonodru, kopalnie Morii, krainę zła Mordor. Według mnie fenomen tej powieści nie opiera się jednak na tych wszystkich cudownościach, lecz przede wszystkim na głębokości świata w której powieść się rozgrywa i na wspaniałym prowadzeniu żywych bohaterów przez niezwykłą fabułę.
Kraina Śródziemia ma swoją historię, sięgającą dziejów jej stworzenia. Ludy ją zamieszkujące mają własne języki, zwyczaje i kulturę. Losy bohaterów wynikają z ich decyzji, które opierają się na ich charakterze i okolicznościach, w których się znaleźli. Głębia „Władcy Pierścieniu” jest niezrównana.
Dodam jeszcze na koniec, że Tolkien to nie tylko historia Forda i Sama. „Hobbit” – stanowi swego rodzaju preludium do wydarzeń z „Władcy”. Jest to powieść równie wspaniała, dla niektórych być może nawet lepsza od kolejnych tomów. Choć króciutka to niezmierna ciekawa, bardziej baśniowa i może nieco bardziej przystępna dla młodego czytelnika. Przeciwnie wygląda sprawa z „Silmarilonem”, książką dla prawdziwych fanów Mistrza. Poznamy z niej dzieje stworzenia Świata, jego mitologię i pradawnych bohaterów. Zdamy sobie również sprawę, że historia opisana we „Władcy Pierścieni” jest tylko jednym, i to nie największym z wydarzeń jakie miały miejsce w ciągu tysięcy lat istnienia Śródziemia.
Osobiście, świat wykreowany przez Tolkiena stanowi dla mnie bogate źródło inspiracji do tworzenia grafiki i obrazów. Wiele moich prac, nie zawsze bezpośrednio, nawiązuje do historii i bohaterów Trylogii.
Zachęcam Was do czytania Tolkiena. W najgorszym przypadku stracicie trochę czasu, ale zyskać możecie bardzo wiele – przygodę na całe życie.
Powyżej kilka prac Pana Jakuba (członka grupy artystycznej Gdów-Art) inspirowanych tolkienowskim światem.