„Było trudno, ale to już za nami”- rozmowa z panią Bożeną Malarczyk

Zapraszamy na rozmowę z panią Bożeną Malarczyk – zastępcą wójta gminy Gdów.

 

– Jak Pani wspomina okres bez obecności wójta Wojasa w Urzędzie Gminy?

– Dzień przed chorobą pan wójt żegnając się ze mną  powiedział: „Pakuj się, pora do domu… Jutro ci coś przekażę, jestem bardzo zadowolony….”. Nikt się nie spodziewał, że na to „jutro” trzeba będzie czekać wiele tygodni, że koronawirus może zaatakować tak intensywnie, spowodować konieczność hospitalizacji i zagrożenie życia. Informacje o pogarszającym się stanie zdrowia pana wójta wprowadziły nas w poczucie lęku i bezradności. To były trudne chwile dla wszystkich. Na szczęście to już za nami.

– I wszyscy z dnia na dzień czekali na dobre wiadomości …

– Tak, i to nie tylko w Urzędzie, ale i w całej gminie, o czym świadczyły telefony od zaniepokojonych mieszkańców. Wiele osób i instytucji, m.in. panie z Kół Gospodyń Wiejskich, strażacy, policjanci, księża proponowało też swoją pomoc. Dobre wieści wciąż nie nadchodziły, a przecież trzeba było pracować. Podtrzymaliśmy wszystkie dotychczasowe  ustalenia wójta w kwestii obsługi mieszkańców w warunkach reżimu sanitarnego. Nie było to łatwe, tym bardziej, że chorowały też inne osoby z UG. Robiliśmy jednak co tylko było możliwe, aby  praca przebiegała bez zakłóceń. Wszyscy czuli się odpowiedzialni, przejmowali obowiązki nieobecnych kolegów, maksymalnie angażowali – to był sprawdzian, który zdali na szóstkę. Serdecznie im za to dziękuję – wspólnymi siłami  daliśmy radę!

– Czy mieszkańcy również to docenili?

– Ogromna większość tak, chociaż są i tacy, którzy lubują się w dezorganizowaniu nam pracy. Mamy np. „stałego korespondenta”, który w ciągu kilku tygodni nadesłał blisko 50 pism domagając się wyjaśnień różnych spraw. Zdarzają się telefony od osób niby przyjaźnie nastawionych, a w gruncie rzeczy napastliwych, o podejrzanie podobnej treści, złośliwe SMS-y… Ale w końcu to nasze stałe „ryzyko zawodowe”.

– Jak organizuje Pani swoją pracę zastępując wójta?

– Najtrudniej było na początku, chociaż jako sekretarz gminy znam jej wszystkie problemy. Teraz jest o tyle łatwiej, że jesteśmy z panem wójtem w telefonicznym kontakcie, w razie potrzeby omawiamy kwestie z czasu przed jego chorobą, jak również bieżące tematy, problemy, nasuwające się wątpliwości.

– Co Pani przekaże szefowi, gdy już pojawi się w swoim gabinecie?

Zapytam: Panie wójcie, co chciał  mi pan wczoraj opowiedzieć wychodząc? A gdy usłyszę odpowiedź, będę opowiadać i opowiadać….

– Skąd w Pani tyle wiary w ludzi, optymizmu i determinacji?

– Nauczyłam się… Pracuję z wójtem Wojasem trzy lata.

 

 

Autor: admin

Udostępnij post na:

Skip to content