Zapraszamy na rozmowę z Mateuszem Kucharzem V-ce Mistrzem Świata. Ten zawodnik Krakowskiego Centrum Taekwondo – filia Gdów w zawodach organizowanych w dniach 16 -17 lipca w Angielskim Birmingham wywalczył srebrny medal w walkach semi-contact czerwonych pasów powyżej 150 cm.
MG: Proszę opowiedz coś o sobie i zdradź nam co dla Ciebie znaczy tytuł V-ce Mistrza Świata?
MK: Jestem mieszkańcem Liplasu. Chodzę do gimnazjum w Niegowici. Teraz rozpocząłem naukę w drugiej klasie. Tytuł V-ce Mistrza Świata to dla mnie duże osiągnięcie. Długo pracowałam na ten sukces razem z moim trenerem Mateuszem Dylawerskim. Z Polski jedzie na te zawody 50 osób, i to trenerzy wybierają spośród swoich zawodników kto będzie reprezentował nasz kraj. Tym bardziej się cieszę, że mogłem tam być.
MG: Od jak dawna trenujesz i jakie były początki?
MK: Trenuję od 5-go roku życia. Pomysł był rodziców. Zabrali mnie i o rok starszą siostrę na trening, abyśmy zobaczyli co to jest Teakwon-do, jak inne dzieci trenują. Potem był pierwszy trening, taki na próbę, żeby zobaczyć czy nam się spodoba. I złapaliśmy bakcyla. Trenujemy oboje do dziś. Na początku trenował nas Maciej Michalik, teraz Matusz Dylawerski i czasem na zastępstwa przychodzi Radosław Onuca.
MG: Jak często odbywają się treningi?
MK: Trenujemy dwa razy w tygodniu po 1,5 godziny. Czasem dochodzi do tego grupa pokazowa. Poza tym mamy obozy wakacyjne gdzie też szlifujemy technikę.
MG: Czy w tym roku także byłeś na takim obozie?
MK: Tak, byliśmy w Zawoi. Lubię jeździć na te obozy, bowiem spotykamy się tam jeszcze z innymi zawodnikami, najczęściej z Krakowa i Iławy. Tak też było w tym roku. Dodatkowo mieliśmy zajęcia z trenerem z Czech.
MG: Jakie są najtrudniejsze momenty i jaka jest Twoja recepta, aby je przetrwać?
MK: Na pewno ciężko jest gdy się przegrywa na zawodach. Ciężko jest także kiedy zmieniamy kategorię. W pewnym momencie jest się tym najsłabszym, ale już w nowej, mocniejszej kategorii. Od początku poznaje się nowych przeciwników, zaczyna walczyć z mocniejszymi, wyższymi czy cięższymi od siebie. Bardzo pomaga wtedy rada trenera, oraz wsparcie kolegów z drużyny i rodziców. Moi rodzice często jeżdżą z nami na zawody i nawet jak w czasie walki nie słyszę ich dopingu, choć potrafią głośno krzyczeć, wiem, że są.
MG: Czego Twoim zdaniem uczy teakwon-do?
MK: Na pewno umiejętności koncentracji, szybkiego reagowania, słuchania, jak każdy sport dyscypliny. A przez te wyjazdy czy na obozy czy na zawody chyba też samodzielności.
MG: Czy często wśród rówieśników rozmawiacie o tym co robisz? Jak reagują na Twoje sukcesy?
MK: Powiem szczerze, że rzadko w szkole rozmawiamy o teakwon-do, terningach czy wyjazdach. Kiedy wracam z zawodów pytają jak poszło, gratulują, ale tak na co dzień raczej mamy inne tematy do rozmów. Częściej o sporcie rozmawiam, z osobami, które też coś trenują. Mam wrażenie, że oni pod względem sportowym lepiej mnie rozumieją, bo przechodzą przez to samo. Wiedzą jak wygląda sprawa treningów, z jakimi wyrzeczeniami to się wiąże, ponadto sport ich bardziej interesuje.
MG: Kiedy przyszły pierwsze sukcesy?
MK: W 2012, w czasie Mistrzostw Europy, kiedy wywalczyłem srebro.
MG: A jakie są Twoje marzenia sportowe? Czy wiążesz swoją przyszłość ze sportem?
MK: Marzy mi się tytuł mistrza świata. Ale czy w przyszłości będę nadal trenował? Tego jeszcze nie wiem. Na razie traktuję teakwon-do jako moje hobby, które daje mi dużo satysfakcji, i w najbliższym czasie tak zostaje.
MG: Czy w-f to Twój ulubiony przedmiot w szkole?
MK: Tak, jeden z ulubionych. Lubię też matematykę i chemię.
MG: A jak spędzasz wolny czas między treningami, szkołą i nauką?
MK: Lubię grać w piłkę nożną, w ubiegłym roku też chodziłem na treningi „z nogi”. Ponadto lubię rolki i jazdę na rowerze, a w domu gry komputerowe.
MG: Na koniec chciałabym zapytać kiedy mamy teraz mocno zaciskać kciuki za Ciebie?
MK: Najbliższe zawody mamy w drugiej połowie września w Czechach.
MG: Jeszcze raz serdecznie Ci gratuluję i życzę dalszych sukcesów. Dziękuję za rozmowę
MK: Dziękuję
[Not a valid template]
zdjęcia: Mateusz Dylawerski