Z przymrużeniem oka ;-) Co nas kiedyś śmieszyło?

Wszystko siÄ™ zmienia, przychodzi na coÅ› moda, która po pewnym czasie mija, i znów na topie jest coÅ› innego. Podobnie jest z dowcipami. Co Å›mieszyÅ‚o nas dawnej i czy dziÅ› nadal uważamy to za zabawne? Przypominamy żarty o blondynkach, o WÄ…chocku i Masztalskim. PamiÄ™tacie jeszcze?

Czekamy także na Wasze ulubione żarty, przysyłajcie nam na redakcja@mojgdow.pl lub na naszego FB, wybrane opublikujemy.

 

O WÄ…chocku

– Dlaczego w WÄ…chocku o północy wyÅ‚Ä…czajÄ… oÅ›wietlenie ulic?
– Bo ludzie muszÄ… kiedyÅ› prowadzić interesy na czarnym rynku


– Dlaczego w WÄ…chocku zdjÄ™li Å›wiatÅ‚a że skrzyżowaÅ„?
– Bo soÅ‚tys robi dyskotekÄ™…


– Czy wiecie dlaczego w tym roku w WÄ…chocku byÅ‚y Å‚atwiejsze tematy maturalne? 
– Ponieważ zdawaÅ‚a córka soÅ‚tysa. 
– A wiecie dlaczego w przyszÅ‚ym roku bÄ™dÄ… jeszcze Å‚atwiejsze? 
– Bo nie zdaÅ‚a.


– Jakich pÅ‚yt sÅ‚ucha siÄ™ w WÄ…chocku?
– Chodnikowych!


– Dlaczego w koÅ›ciele w WÄ…chocku wszyscy leżą w czasie mszy? 
– Bo ksiÄ…dz ma niski gÅ‚os.


– Dlaczego ludzie w WÄ…chocku chodzÄ… na msze z drabinami?
– Bo ksiÄ…dz wygÅ‚asza kazania na wysokim poziomie.


O blondynkach

Mąż pyta żonÄ™ – blondynkÄ™:
– Kochanie, dlaczego masz jednÄ… skarpetkÄ™ biaÅ‚Ä…, a drugÄ… czarnÄ…?
– Nie wiem. A najdziwniejsze jest to, że mam jeszcze jednÄ… takÄ… parÄ™.


Dwie blondynki chciały zdobyć nagrodę Nobla. Jedna wpadła na genialny pomysł:
– No to może polecimy na SÅ‚oÅ„ce?
Druga odpowiada:
– No coÅ› ty gÅ‚upia, spalimy siÄ™.
– To polecimy w nocy.


– PoproszÄ™ jeszcze jednÄ… kostkÄ™ cukru do herbaty.
– Ale wrzuciÅ‚a już pani 10 kostek!
– Tak, ale wszystkie siÄ™ rozpuÅ›ciÅ‚y.


Blondynkę przyjęto do pracy przy malowaniu pasów na drodze. Pierwszego dnia pomalowała 15 km, drugiego 3 km, trzeciego tylko 1 km.
– Co siÄ™ z paniÄ… dzieje? Coraz gorzej pani pracuje!
– Eee tam. PracujÄ™ tyle samo, tylko do wiaderka mam coraz dalej.


O Masztalskim

Masztalski jadąc przez pewną wieś wypadł nagle na zakręcie z drogi i wylądował w rowie. Na szczęście nic się nie stało, ale zdenerwowany biegnie do sołtysa i strofuje go:
– Czamu na tym zakrÄ™cie nie stoi znak? Dyć to tak nie może być!
– StaÅ‚ tam znak i to Å‚adnych parÄ™ lat – usprawiedliwia siÄ™ soÅ‚tys – ale nie byÅ‚o wypadku, wiÄ™c zlikwidowaliÅ›my go!


– Tata, jako jest różnica miÄ™dzy wizytÄ…, a wizytacjÄ…? – pyta syn Masztalskiego.
– WytÅ‚umaczÄ™ ci to, Synku, na przykÅ‚adzie. Widzisz, jak my jadymy do mojej teÅ›ciowej, a twojej, babci, to jest wizyta – odpowiada Masztalski – a jak ona przyjeżdżo do nos, to jest wizytacja.


– Panie Masztalski, ma pan upomnienie, bo Å›pi pan w godzinach urzÄ™dowania.
– Tak, kierowniku, ale Å›niÄ… mi siÄ™ tylko sprawy sÅ‚użbowe

Autor: Redaktor1

Udostępnij post na:

Skip to content